Niedawno urodziłam córkę. Ma zaledwie 3 miesiące. Ale matka mojego męża, Alina, ma własne trzypokojowe mieszkanie.

Nie jest idealne, ale ma normalny układ, z oddzielnymi pokojami, spiżarnią, balkonem i dużą kuchnią. Tak więc cztery osoby mogą w nim całkiem wygodnie mieszkać.

Mąż Asi ma swój udział w tym mieszkaniu, więc są w jej domu całkiem legalnie. Nawiasem mówiąc, zajmują tylko jeden pokój.

Tak jest wygodniej dla wszystkich. Asia karmi córkę piersią, śpią razem. Nikomu to nie przeszkadza.

"Moja teściowa nie lubi sprzątać. Więc to ja sprzątam" - Asia narzeka.

Jeszcze przed porodem wszystko trzeba było myć i czyścić, teraz po prostu utrzymuję czystość. Kiedy w domu jest dziecko, nie można się bez tego obejść. I codzienne sprzątanie na mokro, i wszystko inne.

Muszę też gotować, bo teściowa nie przepada za pracami kuchennymi. Dobrze, że przynajmniej córka nie przeszkadza — cały czas śpi lub może leżeć w łóżeczku. Ja w międzyczasie robię różne rzeczy

Teściowa nic nie robi — ostatnio nawet przestała zmywać naczynia. Zostawia talerze na stole i to wszystko.

Asia ma do niej pretensje: "Dobrze, że nie zmywa duże naczynia, ale czy trudno wypłukać od razu miskę po zjedzeniu zupy? Przecież to katastrofa! Muszę to robić sama po cichu, żeby nie wywoływać skandalu i poczucia nieporządku"

Ogólnie rzecz biorąc, Asia nie jest kłótliwą dziewczyną, więc ona i jej teściowa dogadują się normalnie.

Ostatnio teściowa powiedziała nam, że jesienią zamierza odwiedzić swoich krewnych na Mazurach. Ktoś się tam żeni. Przy okazji zobaczy się z siostrami i siostrzeńcami. Rzadko się spotykają. Od razu poczułam radość.

Miło jest być sam na sam z rodziną. A moja mama dzwoni do mnie, żeby powiedzieć, że jeszcze nie widziała swojej wnuczki, chce się z nami zobaczyć, tęskni za nami, bo też mieszka daleko. Podwójna radość!

Tego samego wieczoru Asia przekazała radosną wiadomość o przyjeździe matki.

Nie mogłam sobie wyobrazić, że moja teściowa w jakikolwiek sposób zareaguje negatywnie! W końcu i tak nie będzie jej w domu, więc jakie to ma znaczenie, kto tu będzie?

A ona przybrała pozę i powiedziała, że nie pozwoli obcym wchodzić do domu pod swoją nieobecność. Bzdura! To przecież nie jest obcą osobą

Teraz teściowa twierdzi, że synowa spiskuje z matką, żeby celowo tu zostać pod nieobecność teściowej i prowadzić dom. Teściowa kupiła już bilety.

Nie chce więc uwierzyć, że to tylko zbieg okoliczności, że różne osoby wyjeżdżają i przyjeżdżają. Twierdzi, że swatki nie było przez dwa lata, a teraz przyjechała w odwiedziny?

"To się tak nie zdarza!", argumentuje teściowa.

Poskarżyłam się mamie, nie mogłam się powstrzymać i powiedziała, że przełoży wizytę na lato. Ale teściowa już odwołała bilety — nie ufa nam i planuje pilnować swojego domu! Jakby to był pałac ze złotem ukrytym w rogach. O mój Boże!

Jak myślisz, po czyjej stronie leży prawda? Teściowej, która przybrała pozę i nie pozwala synowej widywać się z matką, czy synowej, która rozporządza cudzym mieszkaniem? A może matka synowej nie jest obcą osobą?

Z jednej strony synowa całkiem legalnie mieszka w tym mieszkaniu i nawet jest w nim zameldowana. Więc może ona też ma jakieś prawa?