Potem uzgodniliśmy, że zabierze syna do swojego domu na miesiąc bez procesu. Ale wytrzymał tylko kilka tygodni, a potem przywiózł dziecko z powrotem do mojego domu.
Z byłym małżonkiem rozstaliśmy się, gdy syn miał pięć lat. U nas wtedy stosunki doszły do impasu, tylko małżonek nie chciał jako pierwszy wyjść z inicjatywą rozwodu, więc ja to zrobiłam.
Mój były mąż poza leżeniem na kanapie, spotkaniami ze znajomymi, czy wyjazdami do rodziców, nie robił nic innego. W ogóle nie zajmował się dzieckiem i po co mi taki małżonek?
Cóż, po rozwodzie zaczęłam mieszkać z dzieckiem w mieszkaniu, które dostałam od mojej matki.
Alan nie chciał zabrać dziecka do siebie, ale powiedział wszystkim, że na pewno zabierze syna do siebie. Ale nie powiedział o tym w sądzie...
A teraz moje dziecko już chodzi do szkoły. Syn jest szalenie aktywny, ale jakoś się do niego przyzwyczaiłam.
Mój syn widuje się z ojcem tylko w weekendy. Zachowuje się dobrze ze swoim ojcem, ponieważ nie są ze sobą zbyt blisko.
Ale ostatnio coś się stało z moim byłym małżonkiem i zaczął zabierać syna coraz częściej i na dłuższe okresy czasu. Nie wiem, co mu się stało, ale faktem jest, że...
- Rozmawiałem z synem. I zdałem sobie sprawę, że to nie jest dobry sposób, w jaki go wychowujesz. Powinien chodzić na boks albo karate!
- On nie chce chodzić na boks ani karate!
- Powiedział mi, że chce. Ale ty mu na to nie pozwalasz!
Może i chce... ale znając mojego syna, takie hobby to na kilka tygodni, nie dłużej niż miesiąc. Tak było z hokejem.
Chodził tam przez miesiąc, wydałam mnóstwo pieniędzy na specjalny sprzęt... a potem ledwo go sprzedałam. Postanowiłam więc, że na razie nie będzie chodził na takie rzeczy.
I wtedy mój były mąż zaczął mi mówić, jaką jestem okropną matką. A potem zaczął dużo jeść, jakby był głodny, bo nie karmię go dobrze!
Ale w rzeczywistości jego ojciec ma w domu wiele zakazanych rzeczy, a ja każę mu jeść zupy i owsiankę. Wtedy Alan powiedział mi, że odbierze mi dziecko przez sąd.
Cóż, a ja zaproponowałam mu, że dziecko będzie z nim mieszkać przez miesiąc na próbę. Spakowałam więc rzeczy syna.
A kiedy dziecko było u ojca, miałam czas na załatwienie wielu spraw. Kilka tygodni później Alan przywiózł mi syna do domu.
- Muszę wyjechać w podróż służbową. Dlatego przywiozłem dziecko do ciebie!
- Czy po powrocie zabierzesz syna ze sobą? - Nadal kpiłam z mojego byłego męża.
- Jeszcze nie wiem... jest wiele rzeczy do zrobienia! Zobaczymy po moim powrocie.
A na koniec okazało się po prostu, że ojciec nie radził sobie z dzieckiem. W końcu ten syn, którego widywał dwa dni w tygodniu przez kilka godzin i ten chłopiec, który był z nim dwadzieścia cztery godziny na dobę, to zupełnie co innego...
- Babcia krzyczała na tatę, że karmi mnie smażonymi burgerami, a nawet mnie uderzyła! Potem tata zrobił zupę, ale była tak niesmaczna... że wylali ją psom! - powiedział mi syn.
A teraz mijają trzy tygodnie, odkąd były mąż milczy i nie pyta o syna. Najwyraźniej wciąż dochodzi do siebie!