Przez cały ten czas byłam pewna, że ​​mam idealną rodzinę. Zrobiłam wszystko dla męża, dosłownie znikłam w nim i w dzieciach.

Nie będę kłamać, zawsze myślałam, że jestem dobrą żoną. Harmonijnie czułam się w roli stróża paleniska.

W domu było ciepło, przytulnie i pachniało świeżo przygotowanymi potrawami. A ja i mój mąż żyliśmy w doskonałej harmonii.

Często mnie chwalił i mówił, że jest bardzo szczęśliwy, że mnie ma. Jednak w pewnym momencie wszystko zaczęło się walić.

Dzieci dość wcześnie opuściły gniazdo rodziców i usamodzielniły się. A mój mąż zaczął mnie traktować bardzo chłodno.

Często czułam się, jakbyśmy byli sobie obcy, po prostu żyliśmy pod jednym dachem. Na początku myślałam, że to normalne i z czasem minie.

Coś w rodzaju kryzysu rodzinnego, którego każdy prędzej czy później doświadcza.

Jednak bardzo się myliłam. Któregoś dnia mój mąż wrócił z pracy zupełnie ponury. Powiedział, że musimy poważnie porozmawiać.

Coś takiego nigdy wcześniej się nie zdarzało, więc bardzo się przestraszyłam.

Mąż nie owijał w bawełnę i wypalił:

„Chcę się rozwieść, wybacz mi”.

W jednej chwili zawalił się cały mój upiorny idealny świat. Nie rozumiałam, co zrobiłam źle. Chciałam krzyczeć i płakać jednocześnie.

Ale z jakiegoś powodu się powstrzymałam. Jakieś niezrozumiałe uczucie pustki trawiło mnie i ścisnęło moją pierś.

Dlaczego to się mi przytrafia? Okazało się, że mój mąż mnie zdradzał. Co więcej, działo się to przez bardzo długi czas i tuż pod moim nosem. Ma na imię Maria i pracowała w tej samej firmie co mój mąż.

Co więcej, znam ją nawet osobiście! Kiedyś wdałyśmy się w rozmowę na jednej z imprez firmowych, na którą również zostałam zaproszona. Kobieta jest bardzo ładna, wygląda młodziej niż na swój wiek i nigdy nie była zamężna.

Pamiętam, jak mówiła mi, że najważniejsza dla niej jest kariera. Jak to się stało, że mój ukochany mąż dał się na to nabrać?

Czy naprawdę będzie w stanie zapewnić mu taką samą miłość i troskę jak ja? Czy będzie mu codziennie podawać śniadania, obiady i kolacje oraz prać jego ubrania?

Kiedy dowiedziałam się wszystkiego, zaczęłam analizować swoją przeszłość. Próbowałam zrozumieć, gdzie popełniłam błąd, co zrobiłam źle.

Szczerze mówiąc, chcę wszystko naprawić. Wierzę, że mój mąż opamięta się i wróci do mnie.

Ale na razie zostałam sama, bez wsparcia. Nawet mój 20-letni syn mówi mi, żebym przestała cierpieć.

"Pozwól ojcu zorganizować swoje życie osobiste." I poradził mi, abym zrobiła to samo. Okazuje się, że nikt mnie już nie potrzebuje...