Zawsze mieliśmy ze Zbyszkiem ciepłe relacje, rzadko się kłóciliśmy i wszystkie problemy rozwiązywaliśmy pokojowo. Teraz wychowujemy dwie piękne dziewczynki, które uwielbiają swojego tatę.

Dziewczynki nie zasypiają bez bajki na dobranoc od taty, mogą z nim rozmawiać godzinami o wszystkim na świecie.

Generalnie wszystko było w porządku, dopóki nie zaczęłam zauważać, że mój mąż dziwnie się zachowuje. Zawsze jest przygnębiony, nie chce rozmawiać.

Delikatnie zapytałam go, czy coś jest nie tak. Otrzymałam odpowiedź:

"Przepraszam, jestem zajęty pracą. Nie mogę myśleć o niczym innym".

Z każdym dniem sytuacja tylko się pogarszała. Punktem kulminacyjnym był niespodziewany telefon. Dzwonił nieznany numer:

"Czy wiesz, że twój mąż ma inną rodzinę? Ma tam syna, który nazywa się Michał".

W tym momencie poczułam się sparaliżowana, szybko odłożyłam słuchawkę i próbowałam przetrawić to, co usłyszałam.

Nie, mój mąż nigdy by mnie nie zdradził! A jeśli już, to na pewno by się przyznał. Byłam tego pewna do końca.

Nie chciałam robić sceny zazdrości. Poczekałam więc, aż wróci z pracy i przed pójściem spać zapytałam go:

"Kochanie, kim jest Michał?"

Życie już nigdy nie będzie takie samo

Mój mąż zrobił się blady na moje pytanie i nie mógł sklecić dwóch słów. Widać było, że jest bardzo zdenerwowany.

Ale jego zachowanie nie wyglądało tak, jakby zamierzał mnie teraz okłamywać i ukrywać coś dalej. Raczej nie wiedział, jak to wyjaśnić.

Powiedziałam mu, że sama się dowiem, jeśli będę musiała. A potem odetchnął i powolnym głosem rozpoczął swoją opowieść:

"Trzy lata temu, po sylwestrowej imprezie firmowej, spędziłem noc z młodą koleżanką. Pamiętasz, jak pojechałaś odwiedzić swoich krewnych? Byłem bardzo pijany i nie myślałem o niczym".

Minuta ciszy. Mam gulę w gardle, ale wytrzymuję. Zbyszek kontynuował:

"Zaszła w ciążę i postanowiłam urodzić. Nigdy nie zostawiłbym ciebie i naszych córeczek, bardzo cię kocham! Dlatego chciałem, żeby wszystko zakończyło się pokojowo, za obopólną zgodą. Zaproponowałem jej pieniądze..."

W tym momencie mój mąż rozpłakał się i dokończył:

"Ponad wszystko nie chciałem, aby moje dziecko urodziło się gdzieś i zostało sierotą. Ale tak właśnie się stało"

Poprosiłam męża, żeby dał mi czas, nie kłóciliśmy się.

Następnego dnia postanowiłam spotkać się z moją przyjaciółką, która pracuje w sierocińcu. Zapytałam ją, czy wie coś o tej sytuacji. Nie rozumiałam, dlaczego mąż nazwał dziecko sierotą.

Odpowiedź zszokowała mnie:

"Mirka, przepraszam, to ja zorganizowałam ten telefon. Od dawna o wszystkim wiedziałam, ale nie mogłam ci powiedzieć, bo nie chciałam zrujnować twojej rodziny. Ale potem zdałam sobie sprawę, że byłabyś na tyle mądra, by wybaczyć Zbyszkowi".

Kontynuowała:

"Faktem jest, że jego syn mieszka w sierocińcu. Matka oddała go po urodzeniu, wyszła za mąż i wyjechała do innego miasta. Przez cały ten czas twój mąż pomagał dziecku, próbując czasami spędzać z nim czas. Ale każdego dnia widziałam, jak mu ciężko. Postanowiłam więc sfingować tę rozmowę telefoniczną".

Siedzieliśmy na podwórku przy placu zabaw. W oddali pojawił się mój mąż, w jego ramionach siedział mały chłopiec. Moje matczyne serce nie wytrzymało i w tym samym momencie podjęłam jedną z najważniejszych decyzji w moim życiu.

Podeszłam do Zbyszka i dziecka i powiedziałam:

"Michał, twoje siostry czekają na ciebie. Pójdziemy razem do domu?"

Mały chłopiec wyciągnął do mnie rękę, wzięłam go w ramiona, a on się rozpłakał. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że wszystko zrobiłam dobrze.

Zbyszek i ja oficjalnie adoptowaliśmy małego chłopca. Nasze córki przygarnęły go i były bardzo szczęśliwe, że mają teraz braciszka.

Wszyscy ludzie mają prawo popełniać błędy. I wszyscy ludzie mają prawo wybaczać. Cieszę się, że byłam w stanie wybaczyć mojej ukochanej osobie i teraz nasza rodzina jest naprawdę szczęśliwa.