Wysiłki były uzasadnione, bo udało nam się kupić duże mieszkanie, zdobyć samochód, a nawet umeblować dom na wsi. Poza tym nigdy nie oszczędzałam na sobie pieniędzy. W wieku 70 lat wyglądam świetnie, bo zawsze o siebie dbałam.
Po przejściu na emeryturę marzyliśmy o wyjeździe w długą podróż. Ale Bóg miał inne plany... Mój mąż poważnie zachorował i pomimo półtorarocznej uporczywej walki wkrótce zmarł. Nasz syn miał wtedy 24 lata (urodziłam go późno, bo w wieku 39 lat).
Wkrótce Igor postanowił się pobrać i wszyscy zaczęliśmy mieszkać razem: ja, mój syn i jego Natalia. Na szczęście miejsca było wystarczająco dużo dla wszystkich.
Rok później synowa urodziła chłopca, a w moim życiu pojawił się nowy sens. Byłam szczęśliwą babcią, pomagałam młodym we wszystkim. Nawiasem mówiąc, miałam doskonałe relacje z Natalią.
Wszystko się jednak zmieniło, gdy mój syn postanowił założyć własną firmę. Oczywiście nie miał pieniędzy. Dlatego namówił mnie, żebym sprzedała domek na wsi i przekazała mu cały dochód.
Na początku nie chciałam tego robić, ale nadal wierzyłam w Igora i pomagałam mu. Okazało się, że na próżno. Biznes upadł i wszystkie pieniądze poszły w błoto.
Z powodu trudności finansowych Igor i Natalia zaczęli się ciągle kłócić. W końcu doszło do rozwodu i doskonale rozumiem moją synową:
bardzo trudno było tolerować zachowanie mojego syna. Natalia poszła do rodziców, zabierając ze sobą dziecko. Ale nadal komunikowaliśmy się, często ich odwiedzałam.
Igor... Pozostał, żeby ze mną zamieszkać. To prawda, że wkrótce w jego życiu pojawiła się nowa młoda dama. Ola od razu mnie nie polubiła.
Generalnie jest dziewczyną z paskudnym charakterem, pragnie żyć w luksusie, jakiego już dawno nie było w naszym domu. Mój syn miał już wtedy 30 lat, ale mimo to przychodził do mnie i błagał o pieniądze na prezenty dla Oli.
Nadal odwiedzałam Natalię i mojego wnuka. W pewnym momencie stwierdziłam, że czas spisać testament z prawnikiem, bo nie jestem już młoda, wszystko może się zdarzyć. Cały swój majątek przekazałam wnukowi.
„Będzie sprawiedliwie” – pomyślałam.
Zdecydowałam opowiedzieć o swojej decyzji synowi. Rozpoczął prawdziwy skandal! A kiedy jego nowa pasja dowiedziała się o mojej decyzji, zaczął się jakiś horror.
Ta bezczelna dziewczyna krzyczała na mnie, jakbym miała obowiązek zaspokajać jej pragnienia. Nie mogłam tego znieść i wyrzuciłam ich oboje z mieszkania. Kiedy odeszli, musiałam wezwać pogotowie, żeby się uspokoić. Ciśnienie gwałtownie wzrosło.
Na tym sprawa się nie zakończyła. Teraz codziennie ta Ola dzwoni do mnie i wysuwa roszczenia. Igor udaje, że nic się nie dzieje.
Nieraz prosiłam go, żeby uspokoił swoją młodą damę. Jednak w odpowiedzi usłyszałam tylko oskarżenia, że niepotrzebnie ją oczerniam.
Nie wiem, co robić.
Ola nie odpuszcza, niedawno przyszła do mnie i zaczęła ponownie podnosić mi ciśnienie. Rozumiem, że zostałam zupełnie sama.
Tylko Natalia mnie wspiera... Dlaczego moi najbliżsi i najdrożsi ludzie robią takie głupoty?