W dzisiejszej historii o babci i wnuku takie niespełnione marzenia zatruwają życie całej rodziny. Absurdalna sytuacja, ale takie rzeczy się zdarzają.

O BABCI I WNUKU

Niedawno moja siostra urodziła dziecko. Postanowiłam odwiedzić ją, a przy okazji przynieść wszystkie dziecięce rzeczy, których już nie potrzebujemy. Wyszło sporo różowych drobiazgów z falbankami. Siostra urodziła właśnie dziewczynkę, więc dziewczęce rzeczy są nam zbędne. Była bardzo zdziwiona, widząc cały pakiet nowych rzeczy. Zapytała:

"Skąd masz tyle dziewczęcych rzeczy, skoro masz syna?"

Kiedy opowiedziałam jej całą naszą sytuację, zdała sobie sprawę z jej absurdalności. Zrozumiałam, jak bardzo jest to niezwykłe i nie wiedziałam, co zrobić dalej. Ale wszystko po kolei.

Rok temu sama byłem w ciąży. Byliśmy z mężem bardzo szczęśliwi, bo przez długi czas nie mogliśmy mieć dziecka. Wtedy miałam 38 lat. Była to późna i trudna ciąża. W ogóle nie przejmowałam się tym, kto się urodzi, ważne, żeby był zdrowy.

Jednak moja teściowa przejmowała się tylko płcią dziecka. Bardzo chciała wnuczkę. I to zaczęło się nie ode mnie. W młodości też marzyła o córce, ale się nie udało.

Mój mąż to jej późne dziecko. Urodziła go dla siebie i sama go wychowywała. Nie ryzykowała drugim dzieckiem samotnie. Od tego czasu stało się to dla niej obsesyjnym pomysłem.

Przez całą moją ciążę lekarze nie mogli mi powiedzieć płci dziecka, nie była widoczna. Dlatego teściowa postanowiła, że na pewno będzie dziewczynka. Zaczeła kupować dziecięce rzeczy, kocyki, a nawet zabawki.

Wszystko to przynosiła do naszego domu. Kiedy dziecko się urodziło, teściowa była w szoku. Nawet miała histerię i krzyczała na pielęgniarki, że podmieniły dziecko. Dobrze, że dowiedziałam się o tym później od męża.

A kiedy wnuczka?

Tuż po wypisie z szpitala teściowa zaczęła mnie nękać pytaniami o to, kiedy planujemy mieć drugie dziecko. Przypomnę, że z trudem donosiłam syna. Wydaje się, że ona nie zauważa wnuka, ma w głowie tylko myśli o wnuczce.

Z dzieckiem w ogóle nie pomaga, chyba tylko raz go wzięła na ręce. Ale to najmniejszy z moich problemów, bo z maluchem sobie poradzę sama.

Największym problemem jest uporczywość teściowej. Każde nasze spotkanie zaczyna się i kończy rozmową o tym, że potrzebujemy jeszcze jedno dziecko, koniecznie dziewczynkę.

Wydaje mi się, że trochę przesadza z tym. Minął prawie rok, a ona wciąż nie daje za wygraną. Wręcz przeciwnie, stała się bardziej uporczywa. Przecież tyle czasu minęło, można już myśleć o drugim dziecku.

Rozumiemy z mężem, że racjonalne argumenty nie przynoszą skutku, więc postanowiliśmy po prostu skłamać. Powiedział jej, że próbujemy, ale znów nam się nie udaje. Ale ona nie ustępuje.

Wczoraj przyniosła pieniądze i powiedziała, żebyśmy zdecydowali się na in vitro. Zaskoczyła nas tą decyzją. To przecież nie jest normalne, tak bardzo pragnąć wnuczki. Zwłaszcza gdy powiedzieliśmy, że nie planujemy mieć kolejnego dziecka. Co teraz powinniśmy zrobić?