Skupiłam się na pracy w rodzinnym sklepie, żeby się nie przemęczać. Potem sklep został odnowiony, na cześć tego rodzice zorganizowali przyjęcie, zadzwonili do przyjaciół.

Potem poznałam Władka, 39-letniego rozwiedzionego mężczyznę. Został ze mną przez cały wieczór, prawił mi komplementy i opowiadał głupie dowcipy. Wtedy go nie polubiłam, ale po pewnym czasie poprosił mnie o spotkanie.

Zgodziłam się, bo chciałam zapomnieć o byłym chłopaku...

Spotykaliśmy się przez rok, oświadczył mi się, a ja się zgodziłam. Jednak od samego początku nie wszystko szło tak, jak sobie wyobrażałam. Myślałam, że wyjdę za mąż w luksusowej białej sukni i mój ślub będzie najpiękniejszą uroczystością w moim życiu.

Ale Władek powiedział, że oszczędza pieniądze na ukończenie szkoły przez córkę. Potem nie polecieliśmy do Turcji w podróż poślubną ze względu na ukończenie szkoły przez córkę. Pobraliśmy się i po cichu świętowaliśmy to wydarzenie z moimi bliskimi.

Przeprowadziłam się do domu mojego męża, gdzie mieszkał z matką. Moja teściowa zawsze chciała wyglądać jak kobieta z wyższych sfer, ale kiedy dotarłam do jej domu, uświadomiłam sobie, że nie ma u niej śladu wyższej sfery.

Nie była zbyt dobrą gospodynią. Przez kilka miesięcy porządkowaliśmy dom, rodzice na własny koszt naprawiali łazienkę, a ja codziennie ślęczałam przy garach, czasem z miotłą w rękach.

Mogłabym się do tego przyzwyczaić, bo lubię, gdy w domu jest czysto. Ale jedno mnie niepokoiło: spontaniczne wizyty pasierbicy, która przychodziła do tatusia po pieniądze. Nigdy nie traktowała mnie poważnie, jedynie ledwo zauważalnie kiwała głową na przywitanie.

Mąż nigdy nie szczędził pieniędzy dla swojej córki, zwłaszcza na jej ukończenie szkoły. Sukienka na studniówkę kosztowała więcej niż moja suknia ślubna, a swojej córce i byłej żonie dał bilet do Turcji, dokąd mieliśmy lecieć po ślubie.

Po ślubie nadal pracowałam w sklepie rodziców. Wszystkie wydatki rodzinne spadły na moje barki. Kupowałam jedzenie, rodzice często przynosili nam po dwie paczki mięsa i warzyw. Mąż nadal opiekował się córką i płacił rachunki teściowej.

Bardzo się cieszę, że mój mąż jest tak troskliwym ojcem i synem, ale dlaczego wszystkie obowiązki rodzinne i zmartwienia finansowe spadają na mnie? Właściwie jestem od niego młodsza i też chcę czuć się kochana. Okazało się, że mąż jest tylko w słowach tak kochający i troskliwy.

Niedawno mój młodszy brat postanowił się pobrać, więc rodzice wystawili na sprzedaż swój dom na wsi. Opowiedziałam wszystko mężowi, dopiero gdy dom został sprzedany, a pieniądze przekazano bratu.

Mąż pochmurniał, od razu powiedział o tym teściowej, a ona zadzwoniła do moich rodziców. Jej zdaniem mieli prawa robić tego ze swoim domem. To jest zabawne!

Teściowa powiedziała, że ​​wyszłam za mąż bez posagu i część kwoty ze sprzedaży domu należy do mojego męża. Teraz zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam, zgadzając się wyjść za niego za mąż...