Ona wie, że jej małżonek chodzi na lewo, ale dalej udaje, że wszystko jest dobrze, nie ma żadnych problemów. Mówi, że dobrze im się żyje, a że on zdradza - cóż, wszyscy mężczyźni są poligamiczni.
Myślę, że ona po prostu boi się rozwodu, bo wtedy będzie musiała iść do pracy i siebie jakoś utrzymać, dziecko...
Zięcia, wydaje mi się, nie zostawi. Ale czy słusznie? O tym, że mąż mojej córki zdradza, dowiedziałam się całkiem przypadkiem od mojej znajomej. Kiedyś widziała go z jakąś młodą dziewczyną, przedstawił ją jako swoją siostrę.
Tylko że on nie ma siostry, wiem to na pewno. Łatwo było połączyć dwa i dwa.
Długo zastanawiałam się, czy powiedzieć o tym córce, ale zdecydowałam, że nie. Była wtedy w ciąży i nie chciałam działać jej na nerwy. Wymyśliłam nawet wymówkę dla mojego zięcia.
Ciąża mojej córki była trudna. Prawie cały czas jeździła do szpitali. Dlatego, jak myślałam, mężczyzna zdecydował się na romans na boku, powiedzmy, że natura wymaga swego. Niektórzy mężowie moich przyjaciółek w czasie ciąży też poszli w lewo, a potem przestali, żyli zgodnie przez dziesięciolecia.
Córce nic nie mówiłam, zięć był bardzo troskliwy i uważny - przynosił jej owoce, witaminy, urządzał pokój dziecięcy i ogólnie zachowywał się jak troskliwy i kochający mąż. To upewniło mnie, że mam rację.
Ale kilka lat później widziałam, jak mój zięć obściskuje się z jakąś dziewczyną w kawiarni. Potem znajoma powiedziała mi, że widziała młodą kobietę wsiadającą do jego samochodu. Ogólnie rzecz biorąc, było wiele takich przypadków.
Zastanawiałam się, czy moja córka wie o niewierności swojego męża, czy też zostanę czarnym posłańcem. Nie mogłam i nie chciałam dłużej milczeć. Musiałam coś z tym zrobić.
Długo przygotowywałam się do tej rozmowy.
Dobierałam słowa, argumenty, zastanawiałam się, jak ją uspokoić, gdy zacznie płakać z urazy do zdradzającego ją męża. Ale to wszystko poszło na marne. Okazało się, że córka wie, co się dzieje.
Owszem, nie podoba jej się taki stan rzeczy, ale nic nie może zrobić. Ona jest cała w dziecku, właśnie zaczęła porządkować figurę po porodzie, ogólnie rzecz biorąc, jej mąż może zrozumieć. Ale tam, z boku, ma proste sprawy, a tutaj mają rodzinę i miłość.
W ogóle nie rozumiem takiej miłości. On zdradza, ona o tym wie, ale nikt niczego nie zmieni. Córka powiedziała mi, że nie zamierza się przede mną usprawiedliwiać i poprosiła, żebym nie wtrącała się w jej życie. To jej sprawa.
Od tamtej rozmowy minęły cztery lata. Mój wnuk już dorósł, ale córka nadal nie ma pracy. Zięć powiedział, że sam da sobie radę z utrzymaniem rodziny, ale jego żona będzie musiała zająć się domem i dzieckiem.
Córka chętnie zaakceptowała taki stan rzeczy. Wszystko byłoby dobrze, gdyby zięć nie zdradzał. Często zmienia dziewczyny, ale ciągle je ma i czy to jest normalne? Postanowiłam jeszcze raz porozmawiać z córką, żeby się opamiętała i zaczęła coś robić.
"Mamy dobre życie, a to, że mój mąż chodzi na lewo - wszyscy mężczyźni są poligamiczni" - powiedziała mi, gdy po raz kolejny otworzyłam jej oczy na zachowanie zięcia.
Wtedy się pokłóciłyśmy. Twierdziłam, że to nie jest rodzina, tylko diabeł i kokarda na boku. A moja córka krzyczała, że nikomu nie będzie lepiej, jeśli się rozwiodą. Wszyscy by tylko na tym stracili. Mąż dalej by chodził, syn zostałby bez ojca, a ona byłaby zmuszona rzucić wszystko, zamieszkać ze mną i iść do pracy.
W jej ostatnim zdaniu znalazłam odpowiedzi na wszystkie moje pytania. Moja córka naprawdę nie chce stracić swojego "koryta". Nie jestem pewna, czy w ogóle została tam jakakolwiek miłość. Nie zdziwiłabym się, nawet gdyby córka też miała kochanka, po prostu lepiej się ukrywa.
Teraz jestem jeszcze bardziej zaniepokojona całą sytuacją. Rodzina, a raczej jej żałosne resztki, może się rozpaść w każdej chwili. Córka schowała głowę w piasek i twierdzi, że wszystko jest w normie...