Widziałam w życiu wiele rzeczy, ale zdrada była dla mnie prawdziwym ciosem. Teraz zdaję sobie sprawę, że to również moja wina, ale chciałam dla siebie jak najlepiej.

Byłam żoną mojego męża przez 19 lat. W tym czasie dwukrotnie zostaliśmy rodzicami. Wszystko było dobrze, dopóki nie urodził się mój syn. Wielu moich przyjaciół zazdrościło mi, a moja matka wielbiła swojego zięcia.

Nie doceniałam tego, co miałam. Wydawało mi się, że wszystko jest tak, jak być powinno. Kiedy dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami po raz drugi, nie posiadałam się z radości. Pierwsze dziecko, córeczka przebywała na ten czas na wsi z babcią.

To była trudna ciąża. Prawie cały okres spędziłam w szpitalu. Lekarze stawiali straszne diagnozy, a nawet radzili mi aborcję, ale nie dałam się nabrać na ich namowy.

Dzięki Bogu, mój syn urodził się całkowicie zdrowy. Lekarze jednak musieli się nabiegać, ale to była drobnostka. Problem polegał jednak na tym, że pensja mojego męża nie wystarczała na wszystko.

Córka potrzebowała nowych ubranek, a my ledwo wyciągnęliśmy na pieluchy i mleko modyfikowane. Mąż pracował na stałym etacie, nikomu nie spieszyło się, żeby go awansować. Nie chciał podjąć pracy na pół etatu - mówił, że i tak jest zmęczony. Ale udało mi się go przekonać do zmiany pracy.

W nowej pracy zaczął znikać z domu. Częste wyjazdy służbowe i praca w nadgodzinach, ale w naszej rodzinie było więcej pieniędzy. Kupiliśmy nawet czteropokojowe mieszkanie, a dwupokojowe wynajmowaliśmy.

Byłam szczęśliwa. Miałam przestronną kuchnię, o której marzyłam. Myślałam, że życie staje się lepsze, ale nie wiedziałam najważniejszego - mój mąż miał inną kobietę. A córka była z dala ode mnie, bo więcej uwagi poświęcałam synowi.
Z korespondencji męża dowiedziałam się, że od trzech lat był w związku z tą dziewczyną. Jeździł z nią we wszystkie podróże służbowe.

Mało tego, często zasłaniał się zmianą, podczas gdy sam wypoczywał w kurortach ze swoją kobietą.

Zrobiłam awanturę. Mąż do ostatniej chwili zaprzeczał, ale miałam za dużo dowodów. Błagał, żebym mu wybaczyła, ale nie potrafiłam. Myślałam tylko o tym, jak bardzo się go brzydzę. Powiedział, że nie można tak po prostu odejść po 20 latach małżeństwa.

Ochłonęłam i dałam mu drugą szansę. Nie pozwalałam mu się do siebie zbliżać - spaliśmy w oddzielnych pokojach. Mąż regularnie zapewniał mnie, że nie utrzymuje już kontaktu z tamtą kobietą. Stopniowo zdobywał moje zaufanie.

Miałam nadzieję, że wszystko się ułoży, ale niestety...

Moja mama mieszka poza miastem. Zraniła się w nogę i pojechałam do niej na chwilę, bo nie mogła nawet wstać z łóżka. Syn pojechał ze mną, bo był na wakacjach. Córka postanowiła zostać - nie wtrącałam się.

Trzeciego dnia zdałam sobie sprawę, że znów zostałam wykiwana. Rozmawiałam z córką przez telefon i usłyszałam kobiecy głos.

Córka zaczęła tłumaczyć, że to jej koleżanka, ale ja potrafiłam odróżnić głos 17-latki od dojrzałej kobiety. Olga mówiła kompletne bzdury - i ja to zrozumiałam.
Nie zwracałam na to uwagi. Ale następnego dnia było jeszcze gorzej. Poszłam do mamy po leki i postanowiłam wpaść do domu po swoje rzeczy.

Już przy wejściu zauważyłam, że na loggii siedzi trio: moja córka, mój mąż i jego kochanka. Wyszłam i wysłałam im SMS-a. Zaczęli dzwonić, ale odrzuciłam ich - nie byłam gotowa na rozmowę.

Dlaczego wplątał w to dziecko? Byłam tak rozgoryczona, że nie potrafię tego opisać. Chciałam spakować rzeczy męża i wyrzucić go z domu. Ale co z moją córką? Nie wiem, jak i dlaczego mnie zdradziła.

Po tym incydencie nigdy więcej nie rozmawialiśmy. Postanowiłam zostać u mojej mamy, aby wszystko sobie poukładać i wyjaśnić. Czy powinnam zostać tu na zawsze? Nie chcę wracać do miejsca, w którym była ta wiedźma...