Kiedy nasza mama zaczęła poważnie chorować, wiedziałam, że jej życie się zmienia, a nasze razem z nim. Wspólnie z bratem, Michałem, staraliśmy się znaleźć rozwiązanie, jak zapewnić jej opiekę. Mama nie chciała słyszeć o domu opieki – marzyła, żeby zostać w swoim domu, w otoczeniu znajomych rzeczy. A my, jako jej dzieci, chcieliśmy spełnić to życzenie. Ale opieka nad kimś starszym wymaga nie tylko czasu, ale i pieniędzy.
Pewnego dnia Michał zadzwonił do mnie z propozycją.
– „Słuchaj, Asia,” powiedział, jakby od dawna miał to zaplanowane. „Ty masz swoją rodzinę, dzieci, pracę. Ja mogę się zająć mamą, być blisko niej, pilnować wszystkiego. Ale w zamian chciałbym, żebyś przekazała mi swoją część spadku po niej. To będzie uczciwe, prawda? Ty masz swoje życie, a ja się wszystkim zajmę.”
Zastanawiałam się przez chwilę. Wiedziałam, że opieka nad mamą to ogromna odpowiedzialność, a ja, mieszkając w innym mieście, miałam ograniczone możliwości. Jeśli Michał naprawdę chciał się nią zająć, to może rzeczywiście było to najlepsze rozwiązanie.
– „Dobrze,” zgodziłam się w końcu. „Ale tylko jeśli naprawdę będziesz się nią opiekować. To jest dla mamy.”
Michał zapewniał mnie, że dotrzyma słowa. Mówił o planach, jak zorganizuje jej opiekę, o tym, że będzie ją woził do lekarzy, pilnował, żeby niczego jej nie brakowało. Uwierzyłam mu. Był moim bratem.
Przez pierwsze miesiące wydawało się, że wszystko jest w porządku. Michał rzeczywiście odwiedzał mamę, czasem zabierał ją na zakupy, pomagał w drobnych sprawach. Ale z czasem jego wizyty stawały się coraz rzadsze, a rozmowy z mamą coraz bardziej niepokojące.
– „Michał ostatnio rzadko tu bywa,” powiedziała mi mama przez telefon. „Czasem zadzwoni, ale najczęściej jestem sama. Sąsiedzi pomagają mi bardziej niż on.”
Te słowa były jak cios. Natychmiast zadzwoniłam do Michała.
– „Michał, co się dzieje? Mama mówi, że prawie jej nie odwiedzasz. Przecież obiecałeś, że będziesz się nią zajmować.”
Usłyszałam tylko jego obojętny ton.
– „Przesadzasz, Asia. Mama niczego nie potrzebuje. Jest samodzielna, a ja mam swoje życie. Nie mogę być u niej codziennie.”
Z każdym kolejnym dniem było coraz gorzej. Michał przestał odbierać moje telefony, a kiedy w końcu udało mi się z nim porozmawiać, zaprzeczył wszystkiemu.
– „Ja niczego nie obiecywałem,” powiedział z irytacją. „To był twój wybór, żeby oddać mi swoją część spadku. Nie próbuj teraz robić ze mnie złoczyńcy.”
Czułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg. Czy to możliwe, że mój brat, z którym dorastałam, na którego zawsze mogłam liczyć, teraz mnie oszukał? A co gorsza, czy naprawdę zostawił mamę samą, tylko po to, by zyskać coś dla siebie?
Dziś siedzę w jej domu, próbując jakoś wszystko naprawić. Patrzę na jej zmęczoną twarz i czuję wstyd, że zaufałam Michałowi. Nie chodzi tylko o pieniądze. Chodzi o to, że mama, która dała nam wszystko, teraz została zdradzona przez własne dzieci.
Każdego dnia zadaję sobie pytanie: czy mogłam to przewidzieć? Czy byłam naiwna, wierząc w obietnice, które nigdy nie miały być spełnione? Ale jedno wiem na pewno – nie zostawię mamy samej, choćby oznaczało to, że sama muszę zrezygnować ze wszystkiego. Jednak w sercu pozostaje żal, że rodzina, która powinna być wsparciem, stała się źródłem największego rozczarowania.