To był wieczór, który miał być spokojny, a stał się kolejnym polem bitwy. Moja mama przyjechała z wizytą, a ja jak zawsze cieszyłem się, że mogę spędzić z nią czas. Żyje samotnie, więc te rzadkie spotkania były dla mnie czymś wyjątkowym. Ale dla mojej żony to zawsze był problem.


Od samego początku nasz związek miał jeden ogromny cień – jej niechęć do mojej mamy.

Nigdy nie potrafiła wprost wyjaśnić, dlaczego tak ją drażni, ale każdy nasz kontakt kończył się jakąś spiętą rozmową. Kiedyś myślałem, że to tylko etap, że z czasem się to ułoży. Ale nie ułożyło się.


Tego wieczoru, kiedy zasugerowałem, że mama mogłaby zostać na noc, żona natychmiast stwardniała.


– Zostawić ją na noc? – Jej ton był pełen oburzenia, a ja już wiedziałem, co nadejdzie. – Nie ma mowy.


Nie mogłem uwierzyć, że znowu zaczyna się ta sama rozmowa. Przecież jej rodzice i rodzeństwo byli u nas często, spędzali długie wieczory, a czasem nawet zostawali na kilka dni.

Nigdy nie protestowałem, zawsze starałem się być gościnny. Ale kiedy chodziło o moją mamę, wszystko stawało się problemem.


– Dlaczego? – zapytałem, próbując zachować spokój. – Twoi rodzice mogą zostać, a moja mama nie? Przecież to niesprawiedliwe.


– To co innego, – powiedziała chłodno. – Oni pomagają, a twoja mama tylko przeszkadza.


Te słowa były jak cios. Jak mogła tak powiedzieć? Mama zawsze starała się być uprzejma, nigdy nie narzucała się, zawsze próbowała unikać konfliktów. A teraz słyszałem, że jest uważana za kogoś, kto tylko przeszkadza.


– Przeszkadza? – powtórzyłem zszokowany. – Jak możesz tak mówić? To moja mama!


– Wiem, że to twoja mama, – odpowiedziała zimno. – Ale ja nie chcę jej tutaj na noc. To mój dom i nie czuję się komfortowo, gdy ona tu zostaje.


Poczułem, jakby ktoś zrzucił na mnie ciężar, którego nie mogłem unieść. Jak mogłem to pogodzić? Moja mama, którą kochałem i której zawdzięczałem tyle, była odrzucana przez kobietę, którą również kochałem i z którą dzieliłem życie. Czułem się rozdzierany między dwoma światami – światem mojej rodziny i światem mojej żony.


– A twoja rodzina? – spytałem, starając się opanować narastający gniew. – Oni mogą tu być całymi dniami, a ja nigdy nie protestuję. Dlaczego moja mama nie może zostać choć na jedną noc?


Spojrzała na mnie z chłodem. Wiedziałem, że nie znajdziemy wspólnego języka.


– Bo to mój dom, i ja decyduję, kto w nim zostaje. – Jej słowa były ostateczne. Nie było w nich miejsca na kompromis.


Tej nocy mama musiała wyjść, choć serce mi pękało. Odprowadziłem ją do drzwi, patrząc, jak odchodzi w samotności. Czułem, że zawiodłem – jako syn i jako mąż. Nie umiałem znaleźć rozwiązania, które zadowoliłoby obie strony.


Kiedy wróciłem do środka, żona nawet nie spojrzała w moją stronę. Siedziała na kanapie, jakby nic się nie stało. Ale coś się stało – w moim sercu narastał ból i złość, których nie potrafiłem wyrazić. Byłem zmuszony wybierać między dwiema kobietami, które powinny były być dla mnie równie ważne.


Czas mijał, ale problem nie zniknął. Z każdą wizytą mojej mamy napięcie w domu rosło. Każda rozmowa na temat jej zostania kończyła się kłótnią. I za każdym razem czułem, że oddalam się od żony coraz bardziej.


Nie wiem, jak to się skończy. Ale jedno wiem na pewno – w sercu noszę żal, że nie mogę być dobrym synem, bo jestem zmuszany do wyboru, którego nigdy nie powinienem był dokonywać.