Każdego dnia walczę z rzeczywistością, która stała się moim życiem. Byłam zmęczona, wyczerpana ciągłym stresem i brakiem wsparcia. Odkąd moje dzieci przyszły na świat, moja mama obiecywała, że będzie mi pomagać. Jednak teraz, kiedy najbardziej jej potrzebuję, odwraca się ode mnie.


Pamiętam dzień, kiedy po raz pierwszy poprosiłam mamę o pomoc. Byłam świeżo po porodzie, zmęczona i wycieńczona. Moja mama, z której zawsze byłam dumna, obiecała mi, że będzie wspierać mnie i pomagać w opiece nad wnukami. Jednak rzeczywistość okazała się zupełnie inna.


„Mamo, czy możesz przyjść i pomóc mi z dziećmi choć na kilka godzin? Naprawdę potrzebuję chwili dla siebie,” - zapytałam, nadzieją tliło się w moim głosie.


„Przepraszam kochanie, ale mam swoje plany. Muszę się spotkać z przyjaciółkami, a potem mam wizytę u kosmetyczki,” - odpowiedziała bez cienia skruchy.


Każde takie odrzucenie bolało coraz bardziej. Czułam się porzucona i samotna. Moje życie stało się jednym wielkim kołowrotem obowiązków, a ja nie miałam ani chwili dla siebie. Marzyłam o tym, żeby móc po prostu usiąść, wziąć głęboki oddech i zapomnieć na chwilę o wszystkim.


Z czasem narastał we mnie gniew. Gniew na mamę za to, że nie chce mi pomóc, ale także na siebie za to, że pozwoliłam jej zburzyć moje marzenia o wsparciu. Każdego dnia walczyłam z poczuciem winy, że nie jestem wystarczająco dobrą matką, że nie potrafię znaleźć równowagi między opieką nad dziećmi a czasem dla siebie.


Pewnego dnia, po wyjątkowo ciężkim tygodniu, postanowiłam jeszcze raz spróbować.


„Mamo, naprawdę potrzebuję twojej pomocy. Czuję, że zaraz się załamię,” - powiedziałam przez łzy.


„Dlaczego ciągle mnie o to prosisz? Masz swoje dzieci, powinnaś się nimi zająć sama. Ja już swoje wychowałam,” - odpowiedziała z irytacją w głosie.


To była kropla, która przelała czarę. Zrozumiałam, że muszę coś zmienić, bo inaczej nie przetrwam.


Zaczęłam szukać pomocy gdzie indziej. Znajomi i sąsiedzi, których wcześniej nie chciałam obciążać swoimi problemami, zaczęli mi pomagać. Okazało się, że są ludzie, którzy chętnie wyciągną rękę, gdy tylko ich o to poproszę. Wspólnota, której nigdy nie dostrzegałam, stała się moim wsparciem.