"Po co emerytowi mieszkanie trzypokojowe?" - słyszała to pytanie wielokrotnie. Każdy, kto dowiedział się, że pani Helena, 70-letnia wdowa, nadal mieszka w dużym, trzypokojowym mieszkaniu, nie mógł zrozumieć jej decyzji. "Przecież mogłabyś zamienić na coś mniejszego, wygodniejszego" – mówili sąsiedzi, znajomi, a nawet rodzina. Ale dla Heleny to mieszkanie było czymś więcej niż tylko miejscem do życia.


Helena i jej mąż Marian kupili to mieszkanie tuż po ślubie. Przez lata to tutaj wychowywali swoje dzieci, tu spędzili najpiękniejsze chwile swojego życia. Każdy pokój miał swoją historię, swoje wspomnienia. Salon, gdzie odbywały się rodzinne uroczystości, pokój dziecięcy, który teraz stał pusty, ale kiedyś tętnił życiem, i ich sypialnia, gdzie Helena i Marian spędzili niezliczone noce, rozmawiając o marzeniach i planach na przyszłość.


Kiedy Marian zmarł, świat Heleny runął. Przez długi czas nie potrafiła odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Samotne noce w ich wspólnej sypialni były najtrudniejsze. Ale z czasem zrozumiała, że to mieszkanie jest jedynym, co jej zostało z dawnego życia. Tu czuła się blisko Mariana, blisko swoich dzieci, które teraz mieszkały daleko.


Pewnego dnia, podczas rodzinnego obiadu, jej syn, Adam, znów poruszył temat przeprowadzki. "Mamo, po co ci te trzy pokoje? Przecież to dla ciebie za dużo. Mogłabyś mieszkać bliżej nas, w mniejszym mieszkaniu, łatwiej by było ci o nie dbać."


Helena westchnęła ciężko. "Adamie, wiem, że martwisz się o mnie. Ale to mieszkanie jest całym moim życiem. Każdy kąt przypomina mi o waszym dzieciństwie, o waszym ojcu. Jak mogłabym to zostawić?"


Adam spojrzał na nią z troską. "Mamo, rozumiem, ale czy nie myślisz o tym, jak będzie ci łatwiej?"


"Łatwiej?" – Helena poczuła, że jej oczy się szklą. "Adamie, dla mnie łatwiej jest być tutaj, wśród wspomnień, które są mi najbliższe. Nie chcę żyć w miejscu, które nie ma duszy. To mieszkanie to jedyne, co mi zostało z dawnego życia."


Adam zamilkł, zrozumiał, że nie ma sensu dalej przekonywać matki. Wiedział, że jej decyzja była głęboko zakorzeniona w uczuciach, które trudno było zrozumieć komuś z zewnątrz.
Helena czuła ulgę, że syn zrozumiał jej decyzję. Wiedziała, że dla innych mogło to wydawać się dziwne, ale dla niej to mieszkanie było schronieniem, miejscem, gdzie czuła się bezpieczna i blisko ukochanych osób, które już odeszły.


Pewnej nocy, gdy siedziała samotnie w salonie, wspominając minione lata, usłyszała delikatne pukanie do drzwi. Otworzyła je i zobaczyła sąsiadkę, panią Zofię, która z troską spojrzała na Helenę. "Słyszałam, co mówił twój syn. Nie martw się, Heleno. Wiem, jak ważne jest to miejsce dla ciebie. Zawsze możesz na mnie liczyć."


Helena uśmiechnęła się, poczuła ciepło w sercu. Wiedziała, że nie jest sama i że jej decyzja była słuszna. Mieszkanie trzypokojowe było dla niej oazą wspomnień, miejscem, gdzie mogła czuć się blisko tych, których kochała. I nikt nie miał prawa jej tego odbierać.