Kiedy Anna zniknęła z naszego życia, miałem wrażenie, że cały świat zawalił się na moje barki. Było to pięć lat temu, w zimowy, mroźny wieczór. Wracając do domu po długim dniu pracy, zastałem tylko krótki list na stole: "Przepraszam, nie mogę tak dalej żyć. Muszę odejść. Zajmij się dziećmi. Anna."
Patrzyłem na ten kawałek papieru, nie mogąc uwierzyć, że moja żona, matka naszych trójki dzieci, naprawdę zniknęła. W głowie kołatały mi się setki pytań, ale odpowiedzi nie było. Najtrudniejsze było spojrzenie w oczy naszym dzieciom - ośmioletniej Julii, pięcioletniemu Krzysiowi i trzyletniej Hani. Jak miałem im wyjaśnić, że mama odeszła?
Każdy dzień był walką o normalność. Próbowałem być dla dzieci zarówno ojcem, jak i matką. Pracowałem na dwa etaty, by zapewnić im wszystko, czego potrzebowali, jednocześnie starając się nie zaniedbywać ich emocjonalnych potrzeb. Julia dorastała za szybko, stając się moją największą podporą, choć powinna mieć normalne dzieciństwo. Krzyś często płakał w nocy, wołając mamę, a mała Hania, która miała zaledwie trzy lata, stopniowo zaczynała zapominać, jak wyglądała jej mama.
Przez te lata zdarzało się, że siedziałem w nocy w kuchni, patrząc na zdjęcie naszej rodziny sprzed zniknięcia Anny. Próbowałem pisać do niej listy, ale nigdy nie miałem odwagi ich wysłać. Czy była szczęśliwa? Czy w ogóle myślała o nas?
To był zwykły, jesienny dzień, kiedy po powrocie z pracy usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem je, spodziewając się sąsiadki albo kuriera, ale stanąłem twarzą w twarz z kobietą, którą nigdy nie spodziewałem się zobaczyć ponownie. Anna.
Stała tam, ze łzami w oczach, wyglądając zupełnie inaczej niż ta, którą zapamiętałem. Była starsza, bardziej zmęczona, ale w jej oczach nadal tlił się ten sam blask. "Przepraszam," wyszeptała. "Musiałam odejść, ale teraz chcę wrócić. Mogę spróbować to naprawić?"
Moje serce biło jak oszalałe. Miałem ochotę krzyczeć, pytać "dlaczego?", ale z drugiej strony widziałem w niej matkę moich dzieci, kobietę, którą kiedyś kochałem ponad życie. Julia wybiegła do przedpokoju, widząc, kto przyszedł. W jej oczach zobaczyłem mieszaninę złości, tęsknoty i nadziei. Krzyś i Hania stali za nią, niepewni, co się dzieje.
Nie wiedziałem, co robić. Anna chciała wrócić, ale ja nie mogłem zapomnieć lat samotności, bólu i cierpienia, jakie przeszliśmy bez niej. Jak mogłem jej zaufać? Jak mogłem wytłumaczyć dzieciom, że ich matka, która je opuściła, teraz chce być znowu częścią naszego życia?