Oczywiście odpowiedziałam na taką prośbę. Moja Natusia ma cztery lata, rzeczy, które nosiła rok temu, są już za małe, więc z łatwością zebrałam dużą torbę ubrań i butów. Przejrzałam też swoje rzeczy i zebrałam mniejszą torbę dla potrzebującej sąsiadki.


Moja babcia mieszka po drugiej stronie miasta, więc musiałam poświęcić trochę czasu, aby do niej dotrzeć i przynieść rzeczy, zdałam sobie sprawę, że osoba, dla której je zebrałam, nie czułaby się komfortowo, aby przejść taką odległość.


Zadzwoniłyśmy więc z babcią do drzwi sąsiadki. Zaprosiła nas do środka, po czym już w korytarzu wyrzuciła rzeczy na podłogę i zaczęła je przeglądać z dość kwaśną miną. Z trudem powstrzymałam się od skomentowania jej zachowania, ale sąsiadka babci sama mnie do tego zachęciła po kilku minutach grzebania w stercie rzeczy:


-Wszystkie są używane? Myślałam, że będą nowe... No cóż, coś będzie pasować, powiem koleżance, może wybierze kilka rzeczy...


To było poza moim zrozumieniem, więc nie zawracałam sobie tym głowy:


- Noszone? Myślałaś, że wszystko będzie z metką? Nie musisz dzwonić do przyjaciółki, znajdę kogoś, komu to dam, nie martw się, są odpowiednie mamy!


Babcia stała obok, nie wtrącała się, było jej niezręcznie za sąsiadkę i za jej takie komentarze zamiast zwykłego "dziękuję". A ja szybko spakowałam rzeczy do toreb i, machając babci na pożegnanie, wróciłam do domu.


Koleżanka z sąsiedniego wejścia odebrała ode mnie rzeczy, przybiegła, jak tylko ją o to poprosiłam, podziękowała mi po stokroć, a na moją sugestię, żeby zajrzeć, może nie wszystko się spodoba, machnęła ręką:


- Daj spokój, twoja Natusia zawsze jest taka wystrojona, jest po prostu piękna, czego tu nie lubić?


Moja znajoma wyszła ze swoimi rzeczami bardzo zadowolona, a widząc jej nastrój, odprężyłam się i zapomniałam o dziwnej sąsiadce babci.


Wieczorem babcia i ja rozmawialiśmy przez telefon o incydencie dnia, przeprosiła za to, że musiałam wpaść w tak głupią sytuację, ale uspokoiłam ją, prosząc, tylko by mniej komunikowała się z niewdzięczną sąsiadką.