Raz musiałam poprosić syna o pomoc i usłyszałam od synowej wiele oburzenia za to, że ośmieliłam się odciągnąć męża od rodziny. W ten sposób dziękuje mi za to, że regularnie im pomagam.
Odkąd powiększyła im się rodzina, pomagam im, jak tylko mogę. Planowali kupić dom z kredytem hipotecznym.
Musieli zaoszczędzić trochę kapitału na start. Wprowadzili się więc do mnie. Starałam się reagować tak spokojnie, jak to tylko możliwe i nie angażować się w ich związek.
Nie prosiłam ich o płacenie za media. Nie prosiłam o artykuły spożywcze. Czasami sami sobie coś kupowali, ale zdarzało się to bardzo rzadko. Przez dwa lata, kiedy mieszkali ze mną, byłam bardzo zmęczona.
Wiele razy chciałam powiedzieć o tym synowi i synowej, ale się powstrzymywałam. Starałam się nie niszczyć ich rodziny.
Kiedy młodzi dostali mieszkanie, byłam bardzo szczęśliwa. Trudno było żyć z synową, bardzo się różnimy. Wkrótce pojawił się mój wnuk. Przy nim też cały czas pomagałam.
Pomagałam finansowo, bo rodzina miała mało pieniędzy, musieli spłacać kredyt hipoteczny. Mimo że udawało mi się dawać im niewielkie kwoty, byli z nich zadowoleni. Po pracy zawsze starałam się wpaść na spacer z dzieckiem i dać młodej mamie szansę na odpoczynek lub załatwienie niezbędnych spraw.
Mąż nie mógł pomóc, ponieważ pracował na dwa etaty. Przyjeżdżał późnym wieczorem, jadł kolację i szedł spać. Rano znów szedł do pracy. Swaci mieszkają bardzo daleko, więc nie było też żadnej pomocy z ich strony.
Mój wnuk poszedł do przedszkola w wieku dwóch i pół roku. Jego matka nie mogła już siedzieć w domu i liczyć groszy.
Ale z przedszkolem u dziecka nie było najlepiej. Ciągle chorował. Synowa nie mogła bywać na zwolnieniu lekarskim. Praca byłaby wówczas praktycznie niemożliwa. Zaproponowała więc, żebym ja wzięła to wszystko na siebie. Zgodziłam się.
Dopiero od niedawna wnuczek zaczął bez problemu chodzić do przedszkola. Chyba się uodpornił. Teraz moja pomoc była potrzebna, gdy rodzice musieli gdzieś pojechać, a dziecka nie można było zabrać lub nie chciało iść.
Cieszyłam się, że młodzi mają wszystko poukładane, a ja mam więcej wolnego czasu. Postanowiłam zrobić remont, tym bardziej że rok temu sąsiedzi zalali mieszkanie.
Tapety udało mi się zerwać samej, ale przyklejenie ich w pojedynkę jest trudne. Potrzebowałam pomocnika, więc zwróciłam się do syna.
Zgodził się, ale tego samego dnia zadzwoniła jego żona i zrobiła mi aferę, że śmiałam zmarnować dzień wolny jej męża.
Nie widuje się z rodziną, cały dzień jest w pracy, a teraz zmuszają go do pracy w dzień wolny. Syn przyszedł pomóc, dzwoniła do niego cały dzień.
Skończyła mu się cierpliwość i wyłączył telefon. Wtedy zaczęłam dostawać gniewne wiadomości na mój numer. Robiła mi wyrzuty, że mój wnuk płacze i pyta, gdzie zniknął tata.
Jakby to była moja wina, że nie potrafiła mu wytłumaczyć, że jego tata pojechał pomóc babci. Na długo zapamiętałam zachowanie synowej. Teraz będę tak samo reagować na każdą jej prośbę o pomoc.