I podczas gdy matka płacze nad utraconym dzieciństwem swojego dziecka, ojciec może mieć zupełnie inne podejście do faktu, że pisklę uciekło z gniazda.

Niedawno wydaliśmy za mąż naszą najmłodszą córkę. Nasza Julia wyszła za mąż, ale nie mamy z tego wielkiej radości.

Nowożeńcy nie mieli wesela, tylko skromnie złożyli podpisy w urzędzie stanu cywilnego i poszli do domu. A wszystko dlatego, że mój mąż był kategorycznie przeciwny temu związkowi.

Córka nie posłuchała ojca. Bardzo kocha swojego Olka i nie odmówiłaby mu ze względu na opinię ojca.

Mąż kompletnie oszalał. Powiedział, że nie chce widzieć w domu ani córki, ani zięcia, ani swatów. A ja się boję, że w ten sposób można stracić córkę, a wnuków nigdy nie niańczyć.

Co więcej, mieszkamy niedaleko, w tej samej wsi. Z Julią widuję się tylko ukradkiem, żeby mąż się nie dowiedział. Powodem takiej decyzji męża nie jest jego despotyczny charakter, ale zadawnione przewinienia, których nie może wybaczyć.

To wydarzyło się ponad 20 lat temu, kiedy mój mąż i ja dopiero się poznaliśmy. On ma siostrę. W tym czasie spotykała się z facetem, który rzucił ją w przeddzień ślubu. Wstyd dla całej wioski!

Potem ten facet ożenił się i miał syna. Jak się domyślasz, mówimy o Olku, świeżo poślubionym mężu naszej córki. Dlatego mój mąż nie chce słyszeć o swatach.

Po tej historii jego siostra nigdy nie wyszła za mąż, żyła samotnie. Przyjmuję to spokojnie. Co się stało, to się nie odstanie. Nie wyrzekaj się naszej krwi z tego powodu.

Czy to naprawdę z powodu nieszczęścia ciotki powinniśmy być nieszczęśliwi? Moja szwagierka mogła wyjść za mąż więcej niż raz, ale wybrała samotność. Nikt nie zmuszał jej do ukrywania się w domu i odwracania od potencjalnych zalotników.

Ale tylko mój mąż nie potrafi tego wytłumaczyć! Uparł się, że nie będzie siedział przy jednym stole ze swatami i tyle. I to musiał być taki zbieg okoliczności.

Ilu młodych mężczyzn w wiosce, a nasza córka wybrała tego Olka. Z powodu tej ironii losu płaczę wieczorami. Zamiast wołać córkę i zięcia na kolację, siedzimy sami.

Mój mąż ma bardzo stanowczy charakter. Zawsze było tak, że jego słowo jest prawem. Nie da się mu wytłumaczyć, że nasza córka nie jest winna nieszczęścia jego siostry!

Dlaczego mamy ją karać? I sami cierpieć? Jestem wykończona, nie wiem, co robić w tej sytuacji. Jak pogodzić się ze swatami i zyskać przychylność współmałżonka? Przecież tak bardzo tęsknię za córką i chcę być częścią jej rodziny! Może ktoś mi powie, co robić?