Problem w tym, że niektórzy krewni to wykorzystują. Sprawa dotyczy mojej matki. Po jej wizytach zaczęliśmy zauważać, że znikają dziecięce zabawki.

Nie mogłam zrozumieć, co się dzieje. A dzieci same nie wiedziały, gdzie podziały się samochody, lalki i klocki.

Powiedziałam mamie o tym zjawisku podczas jej następnej wizyty. Uśmiechnęła się i powiedziała, że to ona je zabrała. Krewna powiedziała to całkiem spokojnie, jakby nie działo się nic dziwnego.

- Dlaczego jesteś zaskoczona? Spójrz na te wszystkie zabawki, które masz. Codziennie coś kupujesz.

Twoja siostra oszczędza i nie może kupić dzieciom takich fajnych rzeczy. Michasia od trzech lat nosi kurtkę z darniny. Twoje nie są biedne, są już rozpieszczone.

W zasadzie nie mam nic przeciwko pomaganiu siostrze, ale nie w taki sposób.

Ja kupiłabym siostrzeńcom nowe zabawki i ubrania, bo mam taką możliwość. Wkurza mnie, że mama robi wszystko po cichu, nawet się ze mną nie konsultując.

Co więcej, zabiera z domu ulubione zabawki moich dzieci, które do tanich i prostych nie należą.

Ostatnio wróciłam wcześniej z pracy i zobaczyłam ją grzebiącą w mojej szafie. Tym razem postanowiła przejrzeć też moje rzeczy, żeby zabrać coś mojej starszej siostrze.

Wybrała coś, co lubię nosić, więc nie mogę jej tego dać. Tak samo jest z dziećmi. Mama znajduje rzeczy, które dzieci lubią i naturalnie nie chcą się z nimi rozstawać.

Prosiłam mamę, żeby tego nie robiła, ale to trwa i trwa, sądząc po brakujących przedmiotach. Mój mąż zaraz wpadnie w szał i zabierze jej klucz.