Synowa była zadowolona z tej inicjatywy, bo dziecko było bardzo kapryśne.

Zwłaszcza że żona syna nie zamierzała długo siedzieć na urlopie macierzyńskim. Teściowa nie miała problemu z opieką nad wnuczką i pomagała młodej rodzinie we wszystkim.

- Mario, to tylko kilka godzin. Poradzisz sobie — zapewniła synowa

Kobieta cieszyła się, że przydaje się dzieciom. Poza tym emerytura była nudna. Czytała literaturę, konsultowała się z synową i nie robiła nic bez jej zgody.

Jeśli jej wnuczka była chora, Maria zabierała ją do siebie. Udało jej się zrobić wszystko wokół domu. Para wracała z pracy do domu i odpoczywała.

Wszystko to trwało dwa lata. Dzieci dziękowały matce za pomoc. Mówiły, że bez niej są jak bez ręki. Ale pewna sytuacja zdjęła Marii różowe okulary i sprawiła, że spojrzała na świat w realistyczny sposób.

Dowiedziała się, że dzieci jadą nad morze. Babcia trochę się martwiła, jak jej wnuczka przetrwa aklimatyzację i długi lot.

Synowa tylko milczała i mówiła, że dadzą sobie radę. Ale nagle kobieta skrzyżowała ścieżki ze swatką w pobliżu wejścia.

Była rzadkim gościem, więc Maria była bardzo zaskoczona. Potępiła jej obojętną i opluwającą postawę. Matka synowej nawet nie zaprosiła wnuczki na weekend.

Po kilku standardowych zwrotach Maria postanowiła opowiedzieć o swoich zmartwieniach:

- Oczywiście, że się martwię. Myślę, że dla mojej wnuczki jest jeszcze za wcześnie na wyjazd nad morze. A zresztą, co jeśli nie poradzą sobie same?

- Jadę z nimi. O co ty się tak awanturujesz? - odpowiedziała matka synowej.

Maria straciła głos ze zdziwienia. Postanowiła zapytać jeszcze raz:

- Jak to?

- Lecę z nimi. Moja córka to zasugerowała.

- Kto płaci za podróż?

- Oni, oczywiście. Skąd mam wziąć tyle pieniędzy?

Maria wróciła do domu w złym humorze. Gdy tylko przekroczyła próg, zalała się łzami. Okazuje się, że codziennie opiekuje się wnuczką, a swatka wyjeżdża na wakacje. Gdzie jest sprawiedliwość?

Rano znów poszła do dzieci. Cały dzień opiekowała się wnuczką i czekała na powrót dzieci. Chciała z nimi wszystko spokojnie przedyskutować i dowiedzieć się, dlaczego zrobiły tak nikczemną rzecz. Może swatka kłamała? Wszystko może się zdarzyć!

Dzieci wróciły wcześnie. Kobieta była bardzo urażona — trzęsły jej się ręce. Spojrzała na syna i synową.

- Maks, czy się mylę?

Maria sama była zdezorientowana...

- Załatw to beze mnie. Ja nie mam z tym nic wspólnego — odpowiedział syn, żeby zrzucić z siebie odpowiedzialność.

Mężczyzna tupnął przy wyjściu, bo chciał jak najszybciej wyjść. Miał już dość kłótni tych kobiet.

Po wysłuchaniu teściowej synowa odpowiedziała:

- To nie ma nic wspólnego z tobą! To moja matka, więc ja podjęłam tę decyzję. I nie musisz liczyć naszych pieniędzy.

- Jestem urażona, Daria. Dlaczego mnie nie zaprosiliście na wakacje?

- Dlaczego miałabym? To moja mama.

- Ale ja opiekuję się wnuczką 24 godziny na dobę. Ona widuje ją tylko w wakacje.

- Sugerujesz, żebyśmy płacili ci pensję? Czy to w porządku, że jesz obiad i kolację na nasz koszt? Ty gotujesz, ale jedzenie jest nasze!

- Darka, zamknij gębę — powiedział syn Marii.

Nie wiedział, jak się zachować. Nie chciał kłócić się ani z żoną, ani z matką.

- Więc sam rozpraw się z mamą, obrońco! - Żona krzyknęła na niego.

Daria szybko zebrała śpiącą córkę i wyszła na zewnątrz. Syn ucałował matkę i wyszedł. Powiedział, że zadzwoni do niej po przyjeździe.

Maria była całkowicie oszołomiona. Wyjrzała przez okno i zobaczyła, że dzieci kłócą się między sobą. Najwyraźniej tak miały wyglądać całe wakacje...

Minęły dwa tygodnie, ale uraza nie ustępowała. Kobieta robiła wszystko automatycznie i nie zauważała niczego wokół siebie.

Z zazdrością patrzyła tylko na zdjęcia z wakacji, które jej swatka publikowała w sieciach społecznościowych.

Całkowite zaprzestanie komunikacji z synem — nie wchodziło w grę. Przestać opiekować się wnuczką, którą wychowała od pieluch, też jest głupie.

Ale nie chciała udawać, że wszystko jest w porządku. Nie mogła zrozumieć, dlaczego swatka była godna rodzinnych wakacji kosztem dzieci, a ona nie.

Po przyjeździe syn zgodnie z obietnicą napisał:

- Jesteśmy już w domu, mamo. Wszystko w porządku?

- Tak. Co u małej?

- W porządku. Postanowiliśmy nie posyłać jej jeszcze do przedszkola, żeby nie zachorowała. Pomożesz nam, prawda?

- Przyprowadź ją.

Maria płakała pół nocy. Okazało się, że dzieci postrzegały ją tylko jako darmową opiekunkę. Zrozumiała, że nie ma sensu obwiniać o to syna, bo to sprawka synowej.