Miała zaledwie 20 lat. Nie zniechęcałam jej do tego, aby nie obwiniała mnie o nic później. Chociaż od początku zdawałam sobie sprawę, że z tego małżeństwa nie wyniknie nic dobrego.
Byłam pewna, że za rok lub dwa się rozwiodą. Moja córka wiedziała jednak, że może liczyć na moją pomoc w każdej sytuacji.
Na szczęście lub niestety córka i jej mąż nie rozwiedli się. Zostali rodzicami już dwukrotnie. Ze swatami się nie komunikuję, bo to zbyt dumni i aroganccy ludzie. Ogólnie rzecz biorąc, nie udało nam się stworzyć normalnej rodziny.
Najbardziej martwi mnie to, że moja córka uległa ich wpływom. Jest gotowa chodzić na palcach przed swoimi teściami.
Jestem bardzo zawstydzona i zniesmaczona, widząc, jak Krysia pławi się w objęciach rodziców swojego męża.
Mało tego, uważa, że wiele im zawdzięcza za to, że przyjęli ją do swojej rodziny. Szczerze? Nie rozumiem, dlaczego jest tak upokorzona i pochyla się nad nimi.
Dzięki Bogu widują się rzadko, więc przez większość czasu moja córka jest adekwatna i niepozbawiona zdrowego rozsądku. Poza tym, że nie wychowuje wnuków we właściwy sposób.
Najstarszy wnuk skończył w tym roku 7 lat, a najmłodsza wnuczka - 5. Moja córka wychowuje je w permisywnym środowisku.
Moje wnuki są odrzucane przez wszystkich nauczycieli, wychowawców, sąsiadów i przechodniów. Potrafią się bić i przeklinać bez końca.
W ogóle nie wiedzą, czym jest dyscyplina. Dzieci krzyczą na ulicy i nie wiedzą, jak komunikować się ze starszymi. Strasznie jest iść z nimi do sklepu — natychmiast wpadają w histerię.
Najsmutniejsze jest to, że moja córka nie widzi w tym nic złego. Jakby nie zauważała, że dzieci są całkowicie rozwydrzone.
Ich zachowanie nie jest normalne. Mój zięć nie jest dla niej żadnym autorytetem — nie pozwala mu nawet zbliżyć się do dzieci.
Teściowie popierają metody wychowawcze mojej córki. Najprawdopodobniej to oni je jej narzucili.
Szczerze wierzą, że dzieci powinny dostawać wszystko, co najlepsze i na pstryknięcie palcem. Wnuki jedzą w restauracjach, mają najdroższe gadżety i ubierają się w markowe ciuchy. Jeśli kupisz im zwykłą zabawkę, nawet jej nie podniosą.
Dlatego nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Nie wiem, jak radzić sobie z rozpieszczonymi wnukami. Są po prostu nie do zniesienia i nie do opanowania.
Widać po mojej córce, że jest tym zmęczona. Nie da się z tym nic zrobić. Dzieci są już duże, więc za późno na ich wychowanie. Są tak rozpieszczone, że nawet sobie nie wyobrażasz. Zwłaszcza wnuk.
Okazuje się, że ja jestem po jednej stronie, a cała rodzina po drugiej. Doskonale rozumieją, co ich czeka w przyszłości, ale z jakiegoś powodu płyną dalej z prądem.
Doszło do tego, że moje wnuki mnie nie akceptują i nie lubią, bo jestem surowa i zabraniam im wielu rzeczy.
Mówią, że jestem zła i niedobra, więc nie chcą do mnie przychodzić. Źle gotuję, kupuję złe lody i rozmawiam z nimi w niewłaściwy sposób.
Mój wnuk i wnuczka nie dają mi żadnego kredytu zaufania. Wiedzą, że nie mam pieniędzy, aby ich zabawiać, dlatego tak się zachowują. Stałam się dla nich potworem, który potrafi besztać, karać i odmawiać zakupów.
- Nie możesz zamówić nam pizzy? Po co nam ten barszcz? - krzyczy moja wnuczka, gdy tylko przekroczy próg mojego mieszkania.
Naprawdę nie wiem, jak się zachować przy tak niekontrolowanych dzieciach. Nie chcę przebywać z wnukami, bo nie wiem, czego się po nich spodziewać. Zachowują się tak, jakbym była im coś winna.
Cały dzień wnuki siedzą na swoich telefonach. Nie interesują ich gry, książki, spacery. Aż strach na nie patrzeć, bo już widać wory pod oczami i zgarbione plecy. Nie tak powinno wyglądać dzieciństwo!
Moja córka widzi, że nie chcę komunikować się z wnukami i obraża się. Mówi, że ich nie kocham, skoro mamy takie relacje. Co mogę zrobić, jeśli to prawda?