Paweł ma własny dom, choć nie duży, ale własny. Kiedy jeszcze się spotykaliśmy, wyjeżdżał do pracy za granicę i zarabiał pieniądze na kupno domu, żeby mieć gdzie sprowadzić żonę.
Ale my tam nie mieszkaliśmy. Dom kupiliśmy za grosze, wymagał remontu i ponownego pokrycia dachu.
Kiedy pobraliśmy się, moja teściowa powiedziała wszystkim sąsiadom i znajomym, że ona i jej mąż robią wielki remont i pokryją dach.
Nasz syn niedługo skończy rok, a my wszyscy kucamy w małym pokoju w domu jego rodziców. Moja teściowa wcześniej nie była zbyt ceremonialna i przychodziła do nas bez pukania.
A kiedy urodziło się dziecko, przestała w ogóle przestrzegać jakichkolwiek granic. Jeśli dziecko płakało w nocy, potrafiła wlecieć do naszego pokoju w środku nocy.
A w weekendy, gdy chcę poleżeć w łóżku, teściowa już od rana jest w naszym pokoju z wnukiem.
Zarabiamy nie najgorzej i gdybyśmy chcieli, to nie raz bylibyśmy w stanie zrobić remont w ich domu.
Ale nie, Paweł okazał się maminsynkiem i bez zgody teściowej nie odważył się zrobić nawet kroku, nie mówiąc już o kupnie tapety.
Moja teściowa opowiadała całej wsi, jak bardzo jest zmęczona pomaganiem nam i ciągnięciem wszystkiego na siebie.
Nie widzieliśmy od niej żadnej pomocy, ani materialnej, ani żadnej innej. Wręcz przeciwnie, wyciąga od nas wszystko. Zanim Paweł dostanie pensję, nie mamy już nic.
A mąż ma słabą wolę. Przyzwyczaił się do tego, że jego matka dowodzi wszystkimi, ojcem i dziećmi.
Starają się nam pomagać, jak mogą, zabierają wnuka do siebie na weekendy. Ale teściowej to nie wystarcza.
Co wieczór przy herbacie zaczyna wyliczać, czego potrzebujemy i że moi rodzice mogliby nam pomóc. Teść siedzi i się zgadza.
Jestem cała w nerwach. Po prostu denerwuje mnie takie zachowanie teściowej i mojego męża, który ożenił się i nie ma własnego zdania. Żyje po myśli matki i we wszystkim się z nią zgadza.
Nie wiem, może to ja po prostu tak reaguję, a może naprawdę teściowa przesadza, wtrąca się we wszystko?