Syn kobiety ma 35 lat. Jest odnoszącym sukcesy karierowiczem, ważnym szefem w prestiżowej firmie, ale jego żona Ala osiągnęła znacznie więcej.
Jest o 10 lat starsza od męża, ale nie miała czasu na poród. Macierzyństwo nie było w jej planach.
Synowa Reni próbowała udowodnić wszystkim, że odnosi sukcesy, więc bała się stracić czas na dzieci. Małżonkowie oczywiście pomagali sobie nawzajem, ale rzadko widywali się w domu.
Każde z nich było zajęte pracą. Kupowali mieszkania, samochody, domki letniskowe, ale w ich domu nie było szczęścia.
Renia już myślała, że nie będzie miała wnuków. Przyzwyczaiła się do gosposi w mieszkaniu syna, do wakacji w restauracjach i drogich prezentów, ale cały czas współczuła Igorowi.
I nagle pojawiła się wiadomość, że Ala jest w ciąży. Miała 40 lat i postanowiła urodzić. Ale młoda dama ostrzegła wszystkich domowników, że nie będzie niańczyć i się zamęczać — musiała poszukać niani.
- Synowa aż do porodu nie wychodziła z biura. Akurat na spotkaniu odeszły wody. A w szpitalu cały czas dzwonił telefon. Myślałam, że zaraz po wypisie pójdzie do biura — mówi świeżo upieczona babcia.
Ala była pod wpływem hormonów. Dosłownie trzęsła się nad swoim synem — nawet przez pierwsze noce bała się spać, aby nie przegapić momentu, w którym dziecko się obudzi.
Potem weszła w rytm i uspokoiła się. Sama chodziła na spacery, sama go karmiła i nie pozwalała nawet babci zbliżać się do wnuka.
Kiedy Ala przestała karmić syna, natychmiast poruszyła kwestię swojego powrotu do pracy. Przekazała tę informację pod pretekstem, że jej zastępca nie radzi sobie z obowiązkami zawodowymi, a biznes upada na jej oczach.
Długo szukała niani dla syna, bo nie mogła w pełni zaufać obcej osobie. A potem zaproponowała teściowej, że za pieniądze zaopiekuje się dzieckiem, a ta się zgodziła.
Tak więc Renia została opiekunką swojego 9-miesięcznego wnuka. Przez pierwszy miesiąc wszystko szło gładko. Ala była zadowolona ze wszystkiego, a babcia nie narzekała.
- W weekendy odpoczywałam, a dzieci zajmowały się wnukiem. Tylko czasami moja synowa dzwoniła i prosiła o pomoc w nagłych wypadkach.
A potem zwolniła gosposię i zaczęła mnie prosić o sprzątanie i gotowanie. Oczywiście za opłatą. Ale z noworodkiem trudno było sobie ze wszystkim poradzić — mówi Renia.
Pewnego razu Ala wróciła w porze obiadowej i zobaczyła, że jej syn śpi nie w łóżeczku, ale w kojcu w kuchni.
Jej teściowa w tym czasie czyściła lodówkę. Celowo zostawiła tu chłopca, żeby nie musieć ciągle biegać do sypialni na pierwszym piętrze.
- Nie poszłaś na spacer? Dlaczego on jest w kojcu, a nie w łóżeczku? - Synowa była oburzona.
- Lodówka tak śmierdzi, że nie chcę jej już otwierać. Dziecko się wyśpi, a potem wyjdziemy na dwór.
- Nie rozumiem, dlaczego płacę ci tak ogromną sumę pieniędzy. Moje dziecko musi być dobrze odżywione, zdrowe i zadbane. A lodówkę możesz wyczyścić innym razem.
Następnego dnia gosposia znów pojawiła się w mieszkaniu syna. Zaczęła uważnie obserwować, czy teściowa przestrzega reżimu dnia, czy wystarczająco pilnuje dziecka. Przylgnęła do Reni za każdy smark i stłuczone kolano.
- Prawdopodobnie wynajęła gosposię, żeby mnie szpiegowała. Ma kamery w całym mieszkaniu. Bałam się nawet iść do toalety, bo mi płacą! - skarży się emerytka.
Po kolejnym przesłuchaniu babcia powiedziała, że odchodzi. Ma dość bycia ściganą jak uczennica.
Niech zatrudnią nianię i od niej wymagają. Ala zaczęła oskarżać swoją krewną, obsypywać ją nieprzyjemnymi słowami i obrażać.
Renia zrezygnowała, ale od tego czasu nie może widywać się z wnukiem. Jej syn również jest po stronie żony — za wszystko obwinia matkę.
- Nie jestem robotem! Współczuję synowi i wnukowi, ale nie zamierzam uginać się przed synową - mówi kobieta.
Zmieniają nianie jak rękawiczki — nikt nie wytrzyma takiego zrzędzenia. Gdyby synowa od razu przeprosiła teściową, ta może zmieniłaby decyzję. Ale teraz nie ma już odwrotu.