Wciąż studiowałam, kiedy mój brat ukończył studia i zdecydował się poślubić swoją byłą koleżankę z klasy. Jego miłość okazała się wymagająca i to bardzo.
Chciała sukienkę od najlepszego projektanta i drogą restaurację. Wpadli na pomysł, aby zorganizować uroczystość nad rzeką i trzeba osobno zapłacić za wyjazd urzędnika i wszystko pięknie udekorować, łuk, łabędzie, które pływały podczas ceremonii.
Nasi rodzice nie są milionerami, powiedzieli, że nie pomogą. Zapłacą za podróż poślubną, a resztę niech robią, jak chcą.
Jej rodzice też jęczeli, że nigdy wcześniej nie widzieli takich pieniędzy. Nie rozumiem, dlaczego ich córka ma takie podejście. Rodzice dali jej tylko koc i wazon na kwiaty na ślub.
Mój brat właśnie skończył studia. Nie zarabiał zbyt wiele. Ale żeby spełnić wszystkie marzenia ukochanej, zaciągnął kredyt. I to z szalonym oprocentowaniem. Nie wiem, gdzie znalazł bank z takimi warunkami.
Z nikim się nie konsultował, nawet nic nie powiedział. Kilka miesięcy później mój brat przyszedł i narzekał, że nie mają wystarczająco dużo pieniędzy. Wszystko wydają na kredyt, chcą go jak najszybciej spłacić i wyjść z długów.
Nie mieli co jeść, byli na wpół zagłodzeni. Moja mama i tata zasugerowali, żeby zatrzymali się u nas na jakiś czas. Moi rodzice mają trzypokojowe mieszkanie, jest tam wystarczająco dużo miejsca dla wszystkich. Z radością wprowadzili się następnego dnia.
Zapukali do drzwi od samego rana. Kiedy mieli czas na spakowanie swoich rzeczy? Przygotowywali się już wcześniej? Ok, wprowadzili się. Skończyłam już studia i dostałam pracę.
Moja matka i ojciec też pracowali do późna. Nowożeńcy nie płacili nic za media ani internet. Nie kupowali nawet chleba ani jabłek. Za wszystko płacili między innymi moi rodzice i ja.
Ok, myśleliśmy, że mój brat pracuje sam. Jego żona nie mogła znaleźć odpowiedniej pracy. Chociaż w mieście jest więcej niż wystarczająco miejsc pracy. Przynajmniej można by pomóc w domu.
Cały dzień siedzi w domu z telefonem. Albo w internecie, albo rozmawia z koleżankami. Nie mogę uwierzyć, że się nie męczy. Ja sprzątam, matka gotuje. Czasami ja coś ugotuję.
Żona mojego brata nawet po sobie nie sprząta. Nie robi nawet prania. Układa stertę prania w łazience, które leży tam, dopóki matka nie wypierze. Zaczęłam się złościć i wyrażać swoje niezadowolenie już dawno temu.
Ale oni nie rozumieją podpowiedzi i innych rzeczy. Moja matka powtarzała mi, żebym była cierpliwa, milczała, nie angażowała się. Potem zaczęłam otwarcie mówić mojemu bratu, że nikt tutaj nie został zatrudniony jako sługa jego księżniczki.
Czy ona nie może nic robić w domu przez cały dzień? Przynajmniej weź ziemniaki i obierz je na kolację. Mój brat jest obrażony, że próbują zmusić jego słońce do zbyt ciężkiej pracy.
Potem sama powiedziałam jej, o co mi chodzi. Wściekła się i ze łzami w oczach uciekła do swojego pokoju. Mój brat wyszedł wściekły i krzyczał na mnie, że nie mam prawa ich pouczać.
I doprowadzać jego żonę do płaczu. Ona jest delikatna. Ojciec nie mógł już tego znieść. Siedział, czytając gazetę i przysłuchiwał się naszej rozmowie. Tego dnia pokłócił się z moim bratem.
Ojciec powiedział, żeby znaleźli sobie mieszkanie i wynieśli się stąd. I miał rację. Jego żona całymi dniami tylko leży i buduje sobie biust. Wychodzi z pokoju tylko do stołu i do wanny. I nawet nie kiwnęła palcem przez cały czas, kiedy tu mieszkali.
Moja matka również mnie wspierała. Dlaczego pracuję i wydaję pieniądze na zakupy dla nich? I okazuje się, że nie wydają wszystkich pieniędzy na spłatę kredytu, ale też na swoje ulubione kluby i drogie restauracje.
A modne ciuchy synowa kupuje sobie co tydzień. Generalnie mój brat z żoną spakowali się i przeprowadzili najpierw do znajomych, a potem wynajęli mieszkanie.
Bardzo się cieszę. W domu jest teraz miło i przytulnie. Nikt nie gapi się w stół. Nie ma stresu, a mój brat zablokował mnie wszędzie w mediach społecznościowych.
To moja wina, że rodzice wyrzucili ich z domu. Niech się obraża. Jest żonaty i musi wymyślić, jak utrzymać rodzinę. Nie obiecywałam, że będę ich karmiła i obsługiwała.