Mam ciotkę ze strony matki, która mieszka niedaleko Poznania. Jest trudną osobą i nieustannie mówi wszystkim, jak mają żyć. Jej mąż, nie mogąc znieść ciągłych wyrzutów, złożył pozew o rozwód.

- Moja żona zawsze mi rozkazuje! To ona powinna wykonywać moje rozkazy bez pytania! - powiedział w sądzie. - Gdzie to jajka uczą kurę!

- Ty jesteś kurą?! Nie jesteś ani rybą, ani mięsem! - odpowiedziała ciocia.

Oczywiście wujek nie pozostał dłużny:

- Nie na darmo mądrość ludowa mówi: kura to nie kogut, klacz to nie koń, a kobieta to nie mężczyzna!

Między małżonkami zaczęła się sprzeczka.

- Uspokójcie się, proszę! - krzyczał biedny sędzia, waląc młotkiem w stół.

Ciotka i wujek zdołali się uspokoić. Oczywiście uratowanie małżeństwa nie wchodziło w grę. Rozwód został orzeczony.

Ale oto, o czym będziemy rozmawiać. Moja żona i ja kupiliśmy mały domek letniskowy pod Warszawą.

A ponieważ żadne z nas nie wie nic o życiu na wsi, postanowiliśmy nie uprawiać ogrodu warzywnego. Moja żona stworzyła ogród kwiatowy i posadziła róże, które podziwiali wszyscy nasi goście.

Pewnego dnia zadzwoniła do nas ciocia:

- Chcę odwiedzić moich przyjaciół. Ale oni wszyscy mają rodziny i nie mam gdzie się zatrzymać. Czy mogę u was?

Oczywiście, chciałabym spędzić trochę czasu w cichym i spokojnym otoczeniu. A znając ciocię Zosię, mógłbym o tym tylko pomarzyć.

Ale skoro tak, to się zgodziłem: sam nocowałem u niej wiele razy. Moja żona nie kłóciła się — jest bardzo gościnną osobą.

Spotkaliśmy się z ciocią na dworcu kolejowym — stanowczo odmówiła jazdy autobusem — i zabraliśmy ją do naszego domku, gdzie miała zamieszkać.

Gdy tylko postawiła stopę na naszej działce, natychmiast zaczęła narzekać: to nie w porządku, tamto nie w porządku.

- Trzeba było kupić lepszy domek! - powiedziała. - Nie ma tu wystarczająco dużo ziemi! Dlaczego mnie nie zapytałeś? Pomogłabym ci znaleźć bardziej odpowiednią opcję!

Kiedy zobaczyła ogród kwiatowy mojej żony, droga krewna rozpętała wściekłą tyradę:

- Jak to, hodowcy kwiatów! Po co wam te róże i piwonie? Lepiej byłoby sadzić ziemniaki! Jeśli przyjdą do was goście, czym ich poczęstujecie? Ugotujecie cebulki tulipanów? A może postawicie na stole konfiturę z płatków róży?

I ciocia zaczęła wyjaśniać, co i gdzie by zmieniła. Moja żona i ja byliśmy bardzo zdenerwowani, ale nie kłóciliśmy się.

Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu — w poniedziałek musieliśmy iść do pracy.

W następnym tygodniu, kiedy przyjechaliśmy do domku, zobaczyliśmy, że ziemia jest rozkopana.

Kiedy podeszliśmy do klombu, moja żona rozpłakała się — połowa krzewów została wykopana!

Wtedy pojawiła się moja ciotka ze szpadlem w ręku:

- Witajcie ogrodnicy! Ja tutaj, kiedy was nie było, postanowiłam trochę popracować — trzeba naprawić wasze błędy. Oczywiście nie zdążyłam zrobić wszystkiego, ale teraz razem posprzątamy ten bałagan!

Poszła do kwiatów. Było jasne, że chce je całkowicie zniszczyć. Nie mogłem dłużej tego znieść i krzyknąłem:

- Dlaczego zawsze musisz wchodzić do życia innych ludzi z własnymi zasadami?! Zniszczyłaś ogród kwiatowy, doprowadziłaś moją żonę do płaczu! To jest to! Pakuj się, odwożę cię do domu!

- Co?! - ciotka sapnęła. - Wyrzucasz własną ciotkę?! Chcę ci pomóc!

- Nie potrzebuję twoich niedźwiedzich przysług! - krzyczałem. - Twój mąż miał rację, zostawiając cię! Nikt nie może znieść kogoś takiego jak ty! Twoja bezczelność nie zna granic! Powinnaś się leczyć, droga ciociu, a nie przerabiać cały świat pod swoje upodobania!

Ciocia wróciła do swojego domu, a ja pomogłem żonie posadzić kwiaty z powrotem. Oczywiście nie wszystkie się przyjęły.

Nigdy więcej nie rozmawialiśmy z ciocią. Zabraliśmy ją na stację kolejową, wsadziliśmy do pociągu i pojechaliśmy do domu. Mamy nadzieję, że zapomnimy o wszystkim, co się wydarzyło, jak o strasznym śnie.