Ale jakoś, nawet jako nastolatkowie, nie czuliśmy do siebie sympatii. Potem poszliśmy na studia w różnych miastach, ale spotkaliśmy się czasem w naszym rodzinnym mieście.

On bardzo się zmienił, ja też. Najpierw spotkaliśmy się kilka razy w kawiarniach, potem rozmawialiśmy przez internet i w końcu zaczęliśmy związek. Po roku pobraliśmy się.

Zawsze byłam wyróżniającą się dziewczyną, starannie dbałam o swój wygląd, uwielbiałam kupować piękne ubrania, zawsze miałam zrobione paznokcie i zawsze dbałam o włosy.

Myślę, że Krzyś złapał się przede wszystkim na piękne opakowanie. Nie ukrywajmy, że mężczyźni kochają oczami. A potem zaszłam w ciążę, ciąża była bardzo trudna i nie miałam czasu zadbać o siebie.

Byłam tak zmęczona, że mogłam tylko doczołgać się do łóżka. Potem urodziłam syna, pierwszy rok z dzieckiem był najtrudniejszy, z czasem wszystko wróciło na swoje miejsce.

Syn poszedł do przedszkola, miałam więcej czasu, więc wróciłam do dbania o siebie.

Po pierwsze dla siebie. Lubię być zawsze w najlepszej formie. Po drugie dlatego, że jestem kobietą, a kobieta musi pachnieć.

A jeśli ludzie wokół mnie zwracają na to uwagę, to bardzo podnosi moją samoocenę. Dlaczego z tego nie skorzystać? Dlaczego nie?

Ale mojemu mężowi nie podoba się moje podejście. W zasadzie to wkurza go, że dbam o siebie. Ostatnio kupiłam sobie nową sukienkę, zrobiłam fryzurę.

Myślałam, że to doceni, powie mi, jaka jestem piękna, ale on po prostu zwariował. Zaczął na mnie krzyczeć, że ubieram się dla kogoś innego, że mam kochanka na boku, dlatego tak dbam o swój wygląd.

Oczywiście poczułam się urażona, słysząc takie słowa, jednak starałam się zapewnić męża, że jest inaczej. Że po prostu ważne jest dla mnie, aby wyglądać pięknie.

Mój mąż odpowiedział, że jest przeciwny temu, żebym ubierała się na jasno. Wystarczy wyjść w dżinsach i bez makijażu do ludzi, a nie stroić się w sukienki i robić włosy, paznokcie, makijaż.

Nie rozumiem takiego zachowania.

Dlaczego mąż nie chce, żebym ładnie wyglądała? Bo jest zazdrosny? Boi się, że ktoś mu mnie odbierze?

Ale jego niepewność nie jest moim problemem. Dlaczego miałabym się z tego powodu ograniczać? Chcę, żeby wszystko wróciło do normy. Ale jak?