Nie rozumiem, dlaczego to on miałby płacić alimenty na czyjeś dziecko, w końcu ten chłopiec ma własnego ojca i nie zamierzamy bawić się w dobroczynność.

Dużo myślałam o tym, czy jest sens wiązać się z mężczyzną, który ma dziecko i historię alimentacyjną.

Znam wiele historii mężczyzn wracających po latach do swoich byłych żon, więc nie chciałam być tymczasowym przystankiem dla mojego małżonka.

Poznałam go nieco ponad dwa lata temu i przez cały czas byliśmy w świetnych relacjach, więc kiedy mi się oświadczył, zdecydowałam się przyjąć oświadczyny.

Mieszkaliśmy w moim mieszkaniu i wystarczały nam dwie pensje, mimo że płacił alimenty.

W tym czasie dziecko mojego małżonka miało sześć lat. Mąż cały czas widywał się z synem w domu jego matki, bo babcia też cieszyła się, że może zobaczyć wnuka.

Nie uważałam za konieczne nawet spotykać się z jego synem, byłam pewna, że jestem zbędna w tej sielance.

Pierwsza żona mojego męża była zajęta swoim życiem osobistym i drugim dzieckiem, dlatego nie przeszkadzała ojcu w spotkaniu z synem.

Drugie dziecko było innego mężczyzny. Wysokość alimentów, mąż i jego była małżonka, wynegocjowali sami, a więc bez sądu. Ta opcja odpowiadała wszystkim.

Praktycznie przez dwa lata relacje między małżonkiem a jego byłą układały się gładko i bez roszczeń: płacił jej alimenty i systematycznie spotykał się z synem. Potem jednak wszystko wywróciło się do góry nogami.

Zauważyłam, że pensja męża znacznie spadła. Początkowo byłam wyrozumiała, ponieważ zapewniał mnie, że z powodu kwarantanny zostali pozbawieni premii, ale kiedy zorganizowali imprezę firmową, zdałam sobie sprawę, że mój mąż coś przede mną ukrywa.

Zabrałam do mojego małżonka na szczerą rozmowę, a on powiedział mi, że matka jego syna nabrała apetytu i zaczęła domagać się, aby dał jej więcej pieniędzy, albo zabroni mu widywać się z dzieckiem.

Zaczęłam się dowiadywać, czym ta pani się kierowała. Od razu powiem, że wyszły ciekawe informacje.

Od znajomych dowiedziałam się, że ta pani była mężatką i w drugim małżeństwie urodziła drugie dziecko. Potem zerwała z tym mężczyzną i jej sytuacja finansowa się pogorszyła.

Drugi mąż powiedział jej, że nie zobaczy alimentów, ponieważ oficjalna pensja ojca jest minimalna, a zatem uzyskanie od niego przyzwoitej kwoty nie zadziała.

Kobieta pomyślała o tym i postanowiła powiesić swoje drugie potomstwo na moim mężu.

Powiedziałam małżonkowi o wszystkim, czego się dowiedziałam, ponieważ był zainteresowany. Byłam bardzo zszokowana, że wiedział o tym wszystkim, ponieważ powiedziała mu, że musi teraz utrzymywać dwoje dzieci.

Mój małżonek był osobą bezkonfliktową, a także bardzo przywiązaną do dziecka, więc zaakceptował wszystkie jej warunki bez skargi.

Ja jednak nie zamierzam działać charytatywnie, ale też nie chcę się kłócić, dlatego postawiłam małżonkowi warunek: albo będzie płacił alimenty tylko na swojego syna, albo wystąpię o rozwód.

Jeśli konieczne jest przejście przez sąd, jestem gotowa to zrobić, ale nie pozwolę tej "przedsiębiorczej" osobie powiesić na nas wszystkich swoich dzieci! Zastanawiam się, czy jeśli urodzi jeszcze dziesięcioro dzieci, mój małżonek też będzie je utrzymywał?