Krótki filmik, który wrzucił na swoje Insta Stories, stał się viralem nie dlatego, że był śmieszny czy zabawny — przeciwnie. Zachowanie syna Zenka Martyniuka sprawiło, że najwierniejsi obserwatorzy zaczęli poważnie martwić się o jego stan.

To jedna z tych sytuacji, w których pod nagraniem więcej jest pytań niż odpowiedzi.

Chaotyczna relacja, której nikt nie potrafił zrozumieć

Nagranie zaczęło się niewinnie, od próby zaakceptowania próśb o obserwowanie na Instagramie. Platforma zablokowała mu możliwość wykonania tej czynności, wyświetlając komunikat „Spróbuj później”.

Sposób, w jaki Daniel zareagował, zaskoczył wszystkich.

W Insta Stories zaczął mówić niewyraźnie, mamrotać, śmiać się bez powodu i przerywać wypowiedzi urywanymi słowami „patrzcie, patrzcie”. Momentami trudno było zrozumieć choć jedno zdanie. Całość dopełniły wulgaryzmy i niepokojące pauzy, jakby sam nie wiedział, co chce przekazać.

Nagranie szybko zniknęło, ale internauci zdążyli je zapisać i skomentować.

Reakcje fanów: współczucie, troska i rozczarowanie

Komentarze, które pojawiły się tuż po publikacji, były niemal jednogłośne. Widzowie nie kryli, że filmik wygląda jak sygnał alarmowy.

„Daniel, to nie wygląda dobrze. Zrób coś ze sobą.”
„Masz żonę, masz dzieci — ogarnij się.”
„To nie jest śmieszne. To jest smutne.”
„On potrzebuje pomocy, nie hejtu.”

Jedni próbowali żartować, ale większość traktowała sytuację poważnie, wyrażając troskę. Wielu fanów zauważyło, że Martyniuk miał moment, gdy wydawało się, że prostuje swoje życie — dlatego obecne zachowanie tak bardzo rozczarowało.

Syn gwiazdora disco polo wciąż nie może wyrwać się z błędnego koła

Daniel Martyniuk od dawna żyje pod presją nazwiska, które w polskiej popkulturze jest ikoną. Jego medialna przeszłość to mieszanka skandali, problemów z prawem, wybuchowych emocji i publicznych kryzysów. Za każdym razem, gdy wydaje się, że wychodzi na prostą, pojawia się kolejna sytuacja, która burzy spokój.

Najświeższe nagranie to kolejny sygnał, że młody Martyniuk może zmagać się z czymś znacznie poważniejszym, niż sam przyznaje.

Internauci apelują: „Nie hejtujcie, pomóżcie”

Wśród komentarzy, obok krytyki, pojawia się coraz więcej głosów solidarności.

„Danek, idź do specjalisty, to żaden wstyd.”
„Jesteś ojcem. Dzieci potrzebują zdrowego taty.”
„Wychodzi na to, że ty sam już nie panujesz nad tym, co wrzucasz.”

Wielu fanów sugeruje, że to nie jest już medialna kontrowersja, ale poważny problem, który wymaga wsparcia najbliższych.

Co dalej z Danielem Martyniukiem?

Pytanie, które powraca od lat, znów staje się aktualne. Czy Daniel będzie w stanie przerwać to błędne koło? Czy rodzina i przyjaciele otoczą go realną opieką, zanim będzie za późno?

Jedno jest pewne: to nagranie nie było zwykłą internetową wpadką. Dla wielu wyglądało jak wołanie o pomoc, którego nie można zignorować.