Choć wynik wyborów prezydenckich w Polsce został już ogłoszony, a Karol Nawrocki oficjalnie uznany za prezydenta elekta, echo głosów oddanych w drugiej turze nadal rozbrzmiewa w przestrzeni publicznej. Sąd Najwyższy, po rozpatrzeniu szeregu protestów wyborczych, zdecydował o ponownym przeliczeniu głosów w 13 obwodowych komisjach wyborczych. To niecodzienny, ale legalny krok, który wzbudził zainteresowanie opinii publicznej.
Sąd Najwyższy w swoim komunikacie podkreślił, że decyzja o przeprowadzeniu ponownego liczenia głosów wynika z troski o transparentność procesu i ma na celu wykluczenie ewentualnych błędów technicznych lub pomyłek przy sporządzaniu protokołów. Choć nieprawidłowości zgłoszone w protestach dotyczą niewielkiej liczby obwodów, sama procedura przeliczenia głosów to ważny sygnał dla społeczeństwa – głos każdego obywatela się liczy, a każde podejrzenie traktowane jest z należytą powagą.
Wątpliwości dotyczą m.in. komisji w Krakowie, gdzie – według analiz – mogło dojść do błędnego przypisania głosów Rafała Trzaskowskiego jego rywalowi, Karolowi Nawrockiemu. W tym konkretnym przypadku obecny protokół sugeruje, że Nawrocki uzyskał aż 67% głosów, co kontrastuje z wynikami z sąsiednich komisji oraz pierwszej tury głosowania, gdzie przewagę miał kandydat KO.
Ponowne przeliczenie głosów dotyczy m.in. komisji w Gdańsku, Katowicach, Krakowie, Tychach, Tarnowie i Bielsku-Białej. Dowód z oględzin kart wyborczych zostanie przeprowadzony przez lokalne sądy rejonowe w ramach pomocy sądowej. Celem tej operacji nie jest zakwestionowanie całych wyborów, ale ustalenie, czy w konkretnych przypadkach doszło do technicznych błędów mogących zafałszować zapis w protokołach.
Niezależnie od ostatecznego wyniku przeliczeń, eksperci są zgodni – różnice w liczbach, nawet jeśli zostaną potwierdzone, nie będą miały wpływu na ogólnokrajowy rezultat. Karol Nawrocki uzyskał przewagę ponad 369 tysięcy głosów nad swoim konkurentem, co oznacza, że ewentualne korekty w kilkunastu komisjach nie zdołają odwrócić losów wyborów.
Jednak nie o liczby tutaj chodzi. Sąd Najwyższy, dopuszczając analizę kart, wysyła czytelny komunikat: proces wyborczy musi być nie tylko uczciwy, ale również postrzegany jako uczciwy. To kwestia zaufania do państwa i jego instytucji.