Kamil Stoch – ikona polskich skoków narciarskich – potwierdził, że to koniec jego sportowej kariery. Trzykrotny mistrz olimpijski ogłosił swoją decyzję w rozmowie z Jackiem Kurowskim w programie „Oko w oko” w TVP Sport. Jego słowa były spokojne, ale miały siłę ciosu: jedna z najjaśniejszych gwiazd polskiego sportu właśnie gaśnie.

– Nie chcę być jak Kasai – powiedział Stoch, odnosząc się do Noriakiego Kasaiego, który mimo upływu lat wciąż staje na rozbiegu. Te słowa nie miały w sobie drwiny – były raczej wyrazem samoświadomości i szacunku do sportu. Stoch nie chce przeciągać kariery na siłę. Wie, kiedy powiedzieć „dość”.

Choć wielu kibiców miało nadzieję, że zobaczy go jeszcze w Cortinie d’Ampezzo podczas igrzysk w 2026 roku, Stoch sam zamknął ten rozdział. Nie dramatycznie. Nie z rozpaczą. Raczej z godnością.

Ostatni sezon był dla Stocha trudny. Postanowił odłączyć się od kadry narodowej i ponownie pracować z Michalem Doležalem – trenerem, z którym święcił największe sukcesy. Ale mimo tej zmiany, forma nie wróciła. To właśnie brak wyników, mimo ogromnego doświadczenia i zaangażowania, pomógł mu podjąć ostateczną decyzję.

– Powiedziałem to już na tyle zrozumiale – zaznaczył. Nie było w tym żalu, raczej spokój kogoś, kto wie, że zrobił wszystko, co mógł.

Jego dorobek jest imponujący: trzy złote medale olimpijskie, brąz w drużynie, dwa tytuły mistrza świata, dwa Kryształowe Kule za triumf w Pucharze Świata, trzy zwycięstwa w Turnieju Czterech Skoczni – w tym jeden „z kompletem” zwycięstw. Dwa razy triumfował w norweskim cyklu Raw Air. Jedyną niewypełnioną luką jest brak indywidualnego złota w lotach narciarskich – ale nawet tam zdobywał medale.

Stoch przez lata łączył pokolenia kibiców. Dla starszych był kontynuatorem tradycji po Małyszu. Dla młodszych – wzorem, jak z pokorą i ciężką pracą można osiągnąć wszystko. Zawsze pełen kultury, szacunku, a jednocześnie nieustępliwy w walce o każdy metr.

Nie rzucał słów na wiatr. I dziś też nie rzuca – jego decyzja to nie kaprys, a świadome domknięcie wielkiego rozdziału.

Choć żegna się z rywalizacją, trudno sobie wyobrazić, by Stoch całkowicie zniknął z narciarskiego świata. Być może stanie się trenerem, mentorem, ambasadorem skoków. Ale jedno jest pewne: na zawsze zostanie legendą.