Byłem dla mojego syna, Jakuba, najlepszym ojcem, jakim potrafiłem być. Zawsze przy nim, zawsze gotowy do pomocy. Kiedy był mały, trzymałem go za rękę, gdy stawiał pierwsze kroki. Gdy bał się ciemności, siadałem przy jego łóżku i opowiadałem bajki, aż zasnął. Byłem jego oparciem, jego przewodnikiem, jego ochroną przed całym światem.
A teraz on nawet nie odbiera moich telefonów.
Wszystko zaczęło się pół roku temu.
„Tato, mam kłopoty” – powiedział mi pewnego dnia, przychodząc do mojego mieszkania. „Potrzebuję pieniędzy, żeby stanąć na nogi.”
Spojrzałem na niego i zobaczyłem ten sam wzrok, co kiedyś – pełen nadziei, że mu pomogę.
„Ile?” – zapytałem, nawet się nie zastanawiając.
„Wszystko, co masz” – odpowiedział cicho. „To tylko pożyczka. Oddam ci, jak tylko się odbiję.”
Nie myślałem długo. Przez całe życie uczyłem go, że rodzina zawsze się wspiera. Że jeśli kiedykolwiek będzie potrzebował pomocy, ja będę. Bo przecież ojciec jest od tego, prawda?
Oddałem mu wszystkie swoje oszczędności. Każdą złotówkę, którą przez lata odkładałem na spokojną starość.
Minął miesiąc. Potem drugi. Nie dzwonił. Gdy próbowałem się z nim skontaktować, odbierał coraz rzadziej.
„Tato, nie teraz” – mówił szybko. „Wszystko mam pod kontrolą.”
Ale to nie była prawda.
A potem przestał odbierać wcale.
Kiedy w końcu udało mi się go złapać w pracy, spojrzał na mnie obojętnie.
„Tato, czemu robisz problem?” – powiedział z irytacją. „Przecież mówiłem, że oddam, jak będę mógł.”
„Jakub, to były wszystkie moje pieniądze” – powiedziałem cicho. „Nie mam już nic.”
Westchnął, jakby nie rozumiał, o co mi chodzi.
„Ale masz emeryturę, prawda? Po co ci te pieniądze?”
Po co mi?
Wtedy zrozumiałem, że mój syn już mnie nie szanuje. Że nie widzi we mnie człowieka, tylko kogoś, od kogo można wziąć, a potem zapomnieć.
Odszedł bez słowa, a ja zostałem sam.
Sam w pustym mieszkaniu, sam ze swoim błędem. Całe życie byłem dla niego idealnym ojcem.
Ale dziś wiem, że popełniłem jeden wielki błąd. Dałem mu wszystko, ale nie nauczyłem, że miłość nie polega na wykorzystywaniu.
Czy kiedykolwiek mi odda? Nie wiem.
Ale wiem jedno – straciłem więcej niż pieniądze. Straciłem syna, którego myślałem, że znam.