Czasami gotował jej mąż. Wszelkie próby nauczenia jej gotowania kończyły się niepowodzeniem.

Z biegiem czasu matka kobiety zamieszkała w ich domu i tak rozpoczął się koniec ich małżeńskiego szczęścia z moim mężem.

Andrzeja poznałam rok po jego rozwodzie z byłą żoną. W tym czasie jego córka miała zaledwie sześć lat. Andrzej bardzo się martwił, jak rozwiniemy relacje z jego córką.

Ale mimo to wybraliśmy i daliśmy jej prezenty. Dziewczynę poznałam dopiero po ślubie z mężem.

Od razu się w niej zakochałam: była wesoła, pogodna i uśmiechnięta. Razem świętowaliśmy jej urodziny.

Potem Maria bardzo często odwiedzała nas w domu. Wszystkie święta dziewczynka spędzała w naszym domu, razem z nią chodziliśmy do parku. W ten sposób zaczęliśmy planować nasze życie z mężem, biorąc pod uwagę udział Marii.

Matka dziewczynki nie sprzeciwiała się temu, że dziewczynka spędza dużo czasu w domu, dużo pracowała i często znikała w pracy, więc było to nawet na jej korzyść. Kiedy urodziła dziewczynkę, zaopiekowała się nią matka byłej żony męża.

Ale z biegiem czasu zaczęłam podkreślać, że Maria nie może nic zrobić w domu. Była przyzwyczajona do mówienia, że chce jeść, a jej babcia gotowała dla niej. Ale nie sądzę, żeby to było w porządku.

Jak się później dowiedziałam, babcia wychowywała swoją córkę w ten sam sposób. Tak więc babcia wykonywała wszystkie prace domowe, ani jej córka, ani wnuczka jej nie pomagały.

Zirytowało mnie takie nieprzystosowanie dziewczyny. Nie powiedziałam nic mojemu mężowi, ponieważ bałam się konfliktu i nie widziałam sensu w mówieniu czegokolwiek dziewczynie.

Kiedy mój mąż był w domu, sam gotował posiłki dla Marii. Oczywiście po posiłku umyłam wszystkie naczynia, dziewczyna nawet nie pomyślała, żeby ich dotknąć. Pewnego dnia moja cierpliwość dobiegła końca i powiedziałam pasierbicy wszystko, a ona wszystko zrozumiała i obiecała, że się poprawi.

Po kilku godzinach zdałam sobie sprawę, że przekroczyłam granicę, porozmawiałam z nią i przeprosiłam.

Wtedy nikt nie wiedział o konflikcie, trzymałyśmy to w tajemnicy. Pewnego razu wyjechałam w interesach, mój mąż był w pracy, a Maria postanowiła ugotować kurczaka.

W lodówce nie było wtedy całego kurczaka, więc Maria znalazła pierś z kurczaka i użyła jej. Wsypała całą sól, jaką mogła znaleźć w tym czasie.

Ale ponieważ nasza kuchenka nie ma timera, pierś była surowa, dziewczyna wyłączyła kuchenkę za wcześnie.

Kiedy wróciłam do domu, byłam w szoku. Byłam strasznie zmęczona, a zatrucie nie dawało mi żyć. Wściekła, ponownie nakrzyczałam na Marię i kazałam jej iść do sklepu po sól. Nie wiedząc, ile soli wziąć, przytargała do domu dziesięciokilogramowy worek!

Do dziś nie mogę zrozumieć, jak ona sama udźwignęła taką torbę. Ale potem zrobiło mi się jej tak żal, że rozpłakałam się i poprosiłam o wybaczenie.

Od tego dnia zaczęłam uczyć dziewczynę gotować. Na początku gotowała tylko pod moim nadzorem, ale teraz potrafi już gotować sama. Teraz dzieli kuchnię w domu swojej matki z babcią.

Niedawno wspólne dziecko moje i Andrzeja skończyło rok. Marysia własnoręcznie zrobiła piękne ciasteczka na taką uroczystość! Jestem z niej bardzo dumna.

Jest taką miłą, słodką i sympatyczną dziewczyną! Jestem naprawdę szczęśliwa, że dziecko mojego męża z pierwszego małżeństwa stało się częścią naszej rodziny.