Rzecz w tym, że mój zięć nie robi w mieszkaniu nic, żeby poczuć się jego właścicielem. I mówi nam, że nic tam nie robi, bo mieszkanie nie należy do niego. Nie rozumiem tylko, dlaczego nie może czegoś naprawić.
Nasza córka wyszła za mąż trzy lata temu, a mój mąż nadal chodzi tam wszystko remontować. Dlaczego w ogóle musiała wychodzić za mąż? Miała mieszkanie, zanim skończyła 18 lat. Zadbaliśmy o to z wyprzedzeniem.
Urządziliśmy mieszkanie od nowa. I wtedy od razu zaczęła mieszkać we własnym mieszkaniu i ma męża, który również mieszka w jej mieszkaniu. Od początku byłam negatywnie nastawiona do jej męża.
Nawet kiedy się spotykali, mój mąż wszystko naprawiał w ich mieszkaniu, narzeczony mojej córki nie kiwnął palcem w tym mieszkaniu.
- Nie jesteśmy jeszcze mężem i żoną, więc nie mogę go do niczego zmusić — powiedziała mi córka, kryjąc swojego leniwego męża.
Owszem, może mieszkać w mieszkaniu żony, jeść z jej lodówki, ale nie może naprawić czegoś w domu. I nie rozumiem, dlaczego nasza córka miałaby go do tego zmuszać, przecież on nie widzi, że spod kranu cieknie woda.
Mój mąż zapadłby się pod ziemię, gdyby mój ojciec naprawiał nasze urządzenia. A mąż córki ma to gdzieś, nigdy się nie wstydził. I po ślubie też nic się nie zmieniło, on też nic nie zrobił i dalej nic nie robi.
I twierdzi, że nie jest właścicielem tego mieszkania, żeby cokolwiek w nim zmieniać. Zastanawiam się, jak on ma się czuć właścicielem, skoro to nie jest tylko kwestia tego, czyje to mieszkanie i na kogo jest zarejestrowane.
Więc jeszcze zdążył zaproponować mojej córce taką opcję: sprzedają jej mieszkanie, kupują wspólne i dopiero wtedy on poczuje się właścicielem. Co za dobry człowiek!
A to, że zainwestuje tam niewiele pieniędzy, a po rozwodzie dostanie przyzwoity udział — ach jak przemyślane! Niech zaoszczędzi na kredyt hipoteczny, kupi mieszkanie i w nim zamieszka, nie sprzedając mieszkania naszej córce. W ten sposób poczuje się jego właścicielem.
Mimo że mieszkanie córki jest dwupokojowe, mają wystarczająco dużo miejsca. Ale nie, jej mąż nadal nalega na zakup wspólnego mieszkania.
Wyraźnie powiedziałam córce, że nie pozwolę jej sprzedać mieszkania. Bo jeśli się rozwiodą, nie będzie miała nic.