Zgodnie z rodzinną tradycją w każdą sobotę dwie dorosłe córki, Maria i Irena, przychodziły do ​​matki na przyjęcie - spotkania, na które Krystyna zawsze dużo gotowała.

To prawda, że ​​​​nie zrobiła tego zbyt dobrze, czasem nawet źle: albo była przesolona, ​​albo przegotowana. A krewni musieli jeść.

„Po prostu nie da się zjeść jej gotowania!” - powiedział ze złością Michał, ostro kręcąc kierownicą przy ostrym zakręcie.

- Cóż, rozumiesz jej stan! - odpowiedziała Maria do męża. „Nawet niewielki stres i mama może mieć atak”. Nie waż się jej nic mówić, kochanie. Wiem, jakim jesteś krytykiem!

„Z każdym rokiem jest z nią coraz trudniej”. Pamiętacie, że w zeszłym miesiącu rozpaczliwie potrzebowała wieczornego spaceru po parku. I poszłaś. Spełniasz każdą jej zachciankę.

Podczas kolacji Maria i Irena zebrały się z mężami przy stole. Matka postawiła na stole gulasz z cukinii. Starsza kobieta była już słabowidząca i miała trudności z nadążaniem za gotowaniem. Danie znów okazało się niemożliwe do zjedzenia: cukinia została przypalona, ​​a mięso niedogotowane.

- Cholera, to po prostu bzdura! - krzyknął Michał po wypluciu na talerz źle przeżutego dania teściowej. Irena i Maria spojrzały po sobie z przerażeniem.

- Co... co się stało? - staruszka zaczęła pytać początkowo ze zdziwieniem. Miała pewność, że jej dania zawsze wychodzą dobrze, bo nikt nie narzekał.

„Mamo, obrzydliwie gotujesz” – wypalił zięć. „Wstydzą się to mówić, ale takiego jedzenia nie można tolerować”.

Jego irytacja odzwierciedlała dawną niechęć do teściowej: nie od razu zaakceptowała małżeństwo z córką.

- Więc dlaczego nie mówiłeś o tym wcześniej?! – krzyknęła gospodyni ze złości i zdziwienia jednocześnie i chwyciła się za serce. - Och, coś mnie dźgnęło... Boże, co to jest... to...

Maria początkowo uspokajała matkę, jak mogła, ale nie był to pierwszy raz, kiedy jej się to przydarzyło. Potem pobiegła do pokoju i przyniosła jej pigułki. Jednak ciśnienie krwi Krystyny wzrosło bardzo wysoko. Irena nie była zagubiona i patrząc z wyrzutem na szwagra, wezwała karetkę.

Gdy okazało się, że seniorka posłużyła się jedynie grą aktorską, aby wzbudzić we wszystkich poczucie winy i wypisano ją do domu, Maria postanowiła rzadziej ją odwiedzać.

Odpowiadała na jej telefony tylko w dogodnych godzinach, a nie w nocy. Prosiła siostrę Irenę, aby częściej odwiedzała matkę (wcześniej często tego unikała, zdając się na nadopiekuńczość Marii).

Staruszka zaczęła się oburzać, ale córka wyjaśniła jej, że ma swoje zmartwienia, swoje priorytety, swoje pragnienia, swoje obowiązki, że bardzo ją kocha, ale bardzo kocha też Michała.

Matka wydawała się zaskoczona, ale argumenty Marii wydawały jej się przekonujące. Sama starsza kobieta stopniowo rozluźniała uścisk i łagodziła swoje zachcianki. Znów przedłożyła szczęście córki ponad własną wygodę.