"Jest na nas obrażona, a także powiedziała wszystkim swoim krewnym,jak nieodpowiednio się zachowujemy."
A cała awantura dotyczyła działki! Co więcej, jest nasza, babcia mojego męża zapisała mu ją kiedyś w testamencie, a wszystkie dokumenty są na jego nazwisko. Ale moja teściowa, nasz cud, uważa tę działkę za swoją - z tego prostego powodu, że od wielu lat uprawia na niej grządki....
Działka, o której mowa - bardzo dobry dom i dobry kawałek ziemi - mąż Poliny, Mikołaj, naprawdę odziedziczył po swojej babci czternaście lat temu, ku zaskoczeniu wszystkich. Babcia miała czworo wnuków, troje dzieci i dlaczego stara kobieta zdecydowała się przekazać daczę Mikołajowi, z którym stosunki nie były zbyt dobre, nikt nie rozumiał.
Co więcej, sam Mikołaj, w tym momencie dwudziestodwuletni facet z wiatrem we włosach, najmniej potrzebował działki. Byłby to samochód, tak, albo przynajmniej jakieś mieszkanie ... Ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby.
Mikołaj wszedł do spadku, a na działkę, która popadła w ruinę, zabrał matkę: posprzątała dom, uporządkowała grządki, posadziła kwiaty, zioła i warzywa. Z czasem na daczy pojawiła się szklarnia. Jego matka jeździła tam w każdy weekend, pieląc i podlewając grządki, robiąc dżemy i kompoty, peklując ogórki, robiąc dania z cukinii i leczo.
Mikołaj nie sprzeciwiał się, sam przychodził do swojej daczy dwa razy w roku: najpierw wiosną przynosił matce rzeczy i puste słoiki, a jesienią zabierał z przetworami. Wszystko pasowało każdemu.
Potem Mikołaj miał rodzinę - żonę Polinę i jedno po drugim dwoje dzieci, które mają teraz pięć i trzy lata. Na początku wszystko szło tak, jak wcześniej: teściowa zarządzała działką, a Mikołaj płacił podatki. Ale w zeszłym roku Polina nagle zainteresowała się działkowaniem.
Wyjazd na wakacje gdzieś daleko z dwójką dzieci okazał się kosztowny i trudny. A tutaj - własna działka z domkiem, do którego można przyjechać w każdej chwili i odpocząć tyle, ile się chce. Przy dorastających dzieciach to idealne rozwiązanie.
Jest tylko jeden problem: do uprawy warzyw, owoców i dbania o ziemię Polina nie chciała się dołączyć, a teściowa obsadziła całą wolną przestrzeń działki, o uczynieniu z działki miejsca wypoczynku z trawnikiem, miejscem na grilla i placem zabaw, nie chciała słyszeć. Ale co z cukinią i dynią, gdzie zrobić grządki z zieleniną i ogórkami? A szklarnia?
- Cóż, to jest pokolenie! - wyjaśnia Polinie. - Masz działkę, więc musisz na niej orać, a nie odpoczywać... Leżenie w hamaku z książką latem to zbrodnia!
Polina powoli, ukradkiem, zaczęła mężowi wiercić dziurę w brzuchu - powiedzmy, mama na działce jest dobra, tak, ale jest rodzina, dzieci, które też trzeba gdzieś zabrać na lato i które potrzebują odpoczynku.
Pójść do daczy, kiedy króluje tam mama - cóż, nie jest to takie relaksujące. Wszystko tam jest obsadzone grządkami, dzieci nie mają nic do roboty, babcia jak cerber pilnuje swoich nasadzeń - nie chodź tam, nie zrywaj kwiatów, nie chodź tu, nie zrywaj owoców, to na dżem i ogólnie chodź tu, usiądź na krześle i siedź.
W końcu wszystkie wycieczki kończą się skandalami. A tak przy okazji, wielu przyjaciół dzieci ma działkę przystosowaną do rodzinnych wakacji - z placem zabaw, z huśtawkami, z miejscem na kebaby. Zadzwoń do przyjaciół, grilluj mięso, nakryj do stołu na werandzie....
Wydaje się, że ostatnia kłótnia osiągnęła cel, a mąż załamał się, opowiadając się po stronie Poliny. Teściowej delikatnie powiedziano, że w tym sezonie działka nie została zaplanowana, sadzonki nie zostały posadzone i ogólnie działka zostanie ulepszona.
"Oczywiście był mega-skandal!" - Polina się uśmiecha.
"Jego matka wpadła w histerię, krzycząc, że pozwalają jej mieszkać na działce, ona, jak mówią, nie będzie wiecznie żyć - działka będzie nasza, więc to jej jedyna radość... Cóż, naprawdę śmieszne! Ma sześćdziesiąt lat, jest zdrowa jak koń, czy powinniśmy czekać na własną działkę przez kolejne trzydzieści lat? Albo kupić drugą dla siebie? Co za nonsens!"
W końcu zgodziliśmy się, że dzieci zostawią teściowej zagonek z grządkami - ale bardzo mały. Główne terytorium zostanie zagospodarowane pod rekreację. Teściowa bardzo niechętnie zgodziła się na tę opcję, ale mimo to skinęła głową, zaciskając usta.
W majowe święta Polina i jej mąż pojechali odwiedzić przyjaciół, a potem przyszli na działkę i byli oszołomieni - gładkie grządki znów obsadzono warzywami. Wszystkie grządki, które są, a nie te, na które zgodziliśmy się zimą.
Jak grochem o ścianę! Przytaknęła, zgodziła się na zagonek, a i tak zrobiła po swojemu! - mówi Polina. - To po tych wszystkich skandalach, rozmowach, uzgodnieniach! Cóż, wtedy spadła przyłbica mojego męża...
Zakasaliśmy z mężem rękawy, wezwaliśmy traktor i zaoraliśmy wszystko do diabła. Wyrównaliśmy, zrobiliśmy trawnik, potem mąż pojechał kupić trawę i wszystko posialiśmy. W końcu wyrzuciliśmy tę szklarnię!
Napisaliśmy ogłoszenie, że damy ją za tabliczkę czekolady, pół godziny później sąsiad się po nią zgłosił z czekoladą w dłoniach...