Zgadzam się, nie jest to najbardziej typowa sytuacja, ponieważ często mężczyźni starają się ukryć związek na boku. Jednak w życiu zdarzają się różne rzeczy.
Moja historia jest stara jak świat. Kilka lat temu wyszłam za mąż. Razem z mężem wzięliśmy mieszkanie na kredyt, zaczęliśmy remont, równo inwestowaliśmy pieniądze. I wszystko wydawało się być w porządku, dopóki nasze relacje nie zaczęły się psuć. Próbowałam wszystko naprawić, ale Leszek się opierał. Powiedział mi wprost, że potrzebuje przerwy, że jest zmęczony małżeństwem i tak dalej.
Nie chciałam rozwodzić się z mężem, bo go kochałam...
Jednak jednocześnie nie chciałam żyć w niezdrowej atmosferze, ciągłym milczeniu i obojętności ze strony Leszka. W pewnym momencie zaczął częściej zostawać do późna w pracy, nie odbierał moich telefonów. Podejrzewałam, że ma kogoś innego, ale nie chciałam znać prawdy.
Pewnego dnia mój mąż przyszedł i powiedział, że zamierza złożyć pozew o rozwód. Ale bez kłótni i skandali. Chciał, tylko żebym jak najszybciej wyprowadziła się z mieszkania. Oczywiście nie byłam zadowolona z takiego układu. Dlaczego miałabym się wyprowadzać, skoro zainwestowałam w mieszkanie dużo własnych pieniędzy?
Zaproponowałam mężowi rozwiązanie sprawy na drodze sądowej, ale on nie chciał. Wyszedł i powiedział, że będę żałować, że mu odmówiłam. Nie wiem, co go tak nie ucieszyło. Ale wyglądał bardzo komicznie, jakbym zrujnowała mu całe życie.
Prawdziwy cyrk zaczął się, gdy mój mąż przyprowadził swoją kochankę. Do mieszkania weszła młoda kobieta w ciąży o ładnej twarzy. Leszek powiedział: "Niedługo pojawi się dziecko, a tu nie ma miejsca dla wszystkich, mieszkanie jest małe. Najwyższy czas wrócić do matki!".
Roześmiałam się serdecznie i życzyłam nieznajomej łatwego porodu. Jeśli to prawda i mój mąż zostanie tatą, to mogę tylko współczuć tej kobiecie. Z takim człowiekiem daleko się nie zajedzie. Myślał o sprowadzeniu do domu kochanki, żeby się mnie pozbyć. Niedorzeczne!
Oczywiście nie milczałam i śmiało oświadczyłam: "Zwróć mi wszystkie pieniądze, które wydałem na to mieszkanie i naprawy w nim. Wtedy zniknę z twojego życia. Dopóki tak się nie stanie, będę tu mieszkała tak, jak do tej pory. I uwierz mi na słowo, ani ty, ani twoja kochanka nie będziecie cieszyć się moim towarzystwem. Ona nie będzie panią tego miejsca, kropka!".
Było oczywiste, że ta młoda dama była zażenowana tym, że przyszła. Miałam wrażenie, że Leszek jej tak naprawdę nie zna. Ustawił to wszystko, żeby mnie zaskoczyć i zastraszyć. Trafił jednak z tą gierką na nieodpowiednią kobietę. Mam wszystkie rachunki, wszystkie dokumenty. Wiem, ile wydałam na to mieszkanie, co do grosza. I nie oddam go tak łatwo.
Nigdy nie sądziłam, że mój mąż okaże się taką ciapą. Po mojej płomiennej przemowie po prostu wyszedł. Biedna ciężarna dziewczyna pobiegła za nim, a ja zajęłam się swoimi sprawami. Ciekawe, co wymyśli następnym razem...