Intrygi, tajemnice, rodzinne sekrety i tak dalej mają miejsce i są nawet bliższe, niż myślisz. Co ciekawe, w większości przypadków nigdy nie można nic złego pomyśleć o takiej osobie, ale rzeczywistość pokazuje coś przeciwnego.
Ja, podobnie jak mój mąż Władek, pochodzimy z tego samego miasta...
Historia jest raczej banalna. Przyjaźniliśmy się już w dzieciństwie, chodziliśmy razem do szkoły. Potem dostaliśmy się na tę samą uczelnię i pobraliśmy się na pierwszym roku. Szczerze mówiąc, naprawdę się kochaliśmy, tak myślę. Ale byłam też w ciąży, więc ślub był oczywistym krokiem.
Młoda rodzina z młodą córką i prawie bez pieniędzy. Prawdopodobnie ten układ jest znany ogromnej liczbie młodych rodzin. Cóż, w tamtym czasie mieliśmy mnóstwo energii, chęci rozwoju i pracowaliśmy tak ciężko, jak tylko mogliśmy. Lata mijały, a nieprzespane noce za wykładami dały efekty. Stanęliśmy na nogi, wszystko szło dobrze.
Ponieważ Julia była jedynym dzieckiem w rodzinie, oczywiście otrzymała miłość zarówno mamy, jak i taty. Staraliśmy się otaczać ją najlepszymi zabawkami i książkami. W tym czasie chodziła już do najlepszego przedszkola w mieście. Poza tym wieczorami wszyscy razem rozmawialiśmy i uczyliśmy naszą córkę czegoś nowego. Jeśli oczywiście starczało na to energii. Nic dziwnego, że stała się świetną uczennicą, a potem wyszła za mąż i wyjechała za granicę.
Jak już mówiłam, pracowaliśmy bardzo ciężko, nawet gdy mieliśmy mniej niż 40 lat. Mąż dostał nową pracę ze znacznie wyższą pensją. Jedyną wadą były częste podróże służbowe. Byłam znudzona, więc podjęłam pracę na pół etatu w mojej specjalności. Jeździłam z kierowcą karetki.
Praca nie była trudna, bo na moim dyżurze było tylko kilka godzin, a większość pacjentów to były babcie, które nie miały co robić. Z jednej strony robiły dobry uczynek, a z drugiej nie nudziłam się tak bardzo. Oczywiście zdarzały się poważne przypadki, ale i na nie byłam gotowa.
A potem pewnego dnia telefon po drugiej stronie miasta: dziecko, pięć lat, nie można obniżyć temperatury już drugi dzień. Musimy jechać. Przywitała nas miła kobieta i zaprowadziła do pokoju. Widać było, że martwi się o syna. Nawiasem mówiąc, po mieszkaniu biegał inny chłopiec, brat, o ile mogłam zrozumieć.
Rozpoczęłam badanie. Trzeba było sprawdzić, czy dzieciak nie wymaga hospitalizacji. Po chwili przyszedł ojciec dzieci, który, jak się zorientowałam, postanowił zapytać, w czym problem. I tu doznałam szoku. Mężczyzna, który wszedł do pokoju okazał się być moim Władkiem.
Gdy tylko mnie zobaczył, natychmiast zbladł i odwrócił się. Poszedł do drugiego pokoju, zanim jego kobieta zobaczyła nas razem. Myślę, że od razu by się zorientowała.
Niezwykle trudno było mi zachować zimną krew, ale było warto. Po upewnieniu się, że dziecku nic nie jest, wsiadłam do karetki i narzekając na to, jak się czuję, poprosiłam o odwiezienie mnie do domu. Płakałam prawdopodobnie przez wiele godzin. Chciałam skontaktować się z przyjaciółką i gdzieś pojechać, ale ona nie była w stanie.
Wtedy skontaktowałam się z córką i opowiedziałam jej o wszystkim. Ponieważ nie miałyśmy dużej różnicy wieku, rozmawiałyśmy na prawie każdy temat. Córka natychmiast mnie wsparła, a nawet poprosiła, żebym rzuciła wszystko i przyjechała do niej.
Powiedziała, że na południu szybko wyzdrowieję, a jednocześnie poprawię swoje zdrowie. Nie mówiła nic o swoim ojcu, ale było jasne, że go nienawidzi.
Trochę uspokojona postanowiłam się ubrać. Musiałam wyjść z domu, odświeżyć trochę głowę. Równie nagle wszedł Władek. Nic nie powiedział, po prostu milczał ze spuszczoną głową. Potem nagle upadł na kolana i dosłownie błagał o przebaczenie.
Powiedział, że nigdy więcej nie postawi stopy w tym domu. Kiedy zapytałam go, czy to były jego dzieci, odpowiedział, że tak. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że już nigdy nie będę mogła być z tym człowiekiem.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę. Był to głównie mój monolog o rozwodzie i podziale majątku. On tylko przeprosił i patrzył w podłogę. Nie przeszkadzało mi to. Nie byłam nawet zła. Po co? Prawdopodobnie mogłabym mieć kolejne dziecko w wieku 39 lat.
Moja córka jest już dorosła i ustatkowana. Dlaczego miałabym chcieć tego mężczyzny, który tak długo mnie oszukiwał?
Ale najbardziej zaskoczyło mnie to, że jest gotów zdradzić własne dzieci. Jak można w ogóle myśleć o jakimkolwiek zaufaniu po czymś takim? Co za okropny, podły człowiek. Jak mogłam poświęcić mu połowę swojego życia!