Trzy tygodnie temu została przyjęta do szpitala, aby znajdowała się pod opieką specjalistów. Nina poczuła się lepiej i rodzina zabrała ją do domu. Potrzebowała kolejnych 10 dni kroplówek wzmacniających, ale ponieważ chciała wrócić do domu, musiała mieć kogoś do pomocy.

Mam doświadczenie w tym zakresie, ale pracuję i mam dwójkę dzieci. Kiedy zgodziłam się zaopiekować teściową i podałam kwotę, siostra męża powiedziała, że ​​jestem kobietą materialistyczną i nie ma we mnie nic świętego.

Tak, wiedziałam, że kobieta z dzieckiem z pierwszego małżeństwa nie jest spełnieniem marzeń...

Wtedy teściowa nie była zbyt zadowolona z wyboru syna. Ale ja i mój mąż kochamy się, mojego najstarszego syna wychowuje jak własnego. Obecnie jesteśmy w trudnej sytuacji finansowej. Kredyt spłacamy już od kilku lat, a niedawno urodziła się nasza córeczka. Praca jest teraz bardzo trudna.

Praca na pół etatu pomaga utrzymać się na powierzchni, nawet jeśli jesteśmy wyczerpani. Dlatego nie zgodziłam się na prośbę siostry męża za darmo. Nawiasem mówiąc, kiedyś Nina nie zgodziła się opiekować moim synem, kiedy musiałam wyjść do pracy, a teraz jej córka mówi, że już wtedy Nina źle się czuła i nie chciała brać na siebie odpowiedzialności. Nie obrażam się, ale też nikt nie chce mnie zrozumieć.

Kiedy szwagierka przebywała na urlopie macierzyńskim, zdecydowała się nie chodzić już do pracy, ale robić manicure w domu. Przydzieliłam pokój, kupiłam wszystko, czego potrzebowała, wzięła udział w kursach dla mistrzów manicure.

Następnie Natalia zaczęła bezpłatnie robić próbny manicure dla wszystkich, których znała. A kiedy się o tym dowiedziałam, wzięłam na siebie również pełne koszty zabiegu od moich bliskich. A teraz mówi, że nie jest rzeczą ludzką brać pieniądze od bliskich. Kiedy jej o tym powiedziałam, tylko przewróciła oczami: „Manicure i kroplówka to dwie różne rzeczy” – mówi.

Moja praca nie jest stabilna: pewnego dnia dostaję wezwanie i wychodzę, ale zdarza się, że przez tydzień siedzę w domu z dziećmi. Na nianię nie ma pieniędzy. Zarobki są chwiejne, ale niani trzeba płacić stale, a to jest drogie. Całe szczęście, że mój syn uczy się zdalnie, teraz to on opiekuje się dzieckiem.

Szwagierka mówi, że płacenie mi jest dla nich drogie. Jakby zapłacili za zabiegi matki. Ale już biorę symboliczną kwotę za dojazd, żeby chociaż coś przywieźć do domu dzieciom, które całymi dniami siedzą w czterech ścianach. A teraz zaproponowano mi, żebym zostawiła dzieci i jeździła dwa razy dziennie za darmo, ignorując własną pracę.

Czy to nie za dużo? Mąż stara się zachować neutralność, ale zgadza się też, że nie wchodzi to w grę. Nie możesz być miły ze szkodą dla siebie i swojej rodziny...