Gdy pani Zofia poinformowała męża o tym, że jest jej duszno i pilnie potrzebuje pomocy, pan Stanisław natychmiast wzywa karetkę. Już zachowanie dyżurnego nie wróżyło nic dobrego...

"Skoro tak może krzyczeć, to nic poważnego się nie dzieje"

Gdy mężczyzna rozmawiał przez telefon z pogotowiem, pani Zofia krzyczała, że potrzebuje pomocy, bo zaczyna się dusić. Zdanie wypowiedziane przez ratownika podczas tej rozmowy zapowiadało, że ekipa mająca przyjechać na miejsce, wcale nie będzie lepsza...

W programie "Uwaga! TVN", pan Stanisław opowiedział o tym, w jak oburzający i niepojęty sposób, medycy doprowadzili do tragicznej śmierci jego ukochanej żony.

Żona krzyczała: „Duszno mi, ratujcie mnie!”. Ratownik przez telefon stwierdził, że skoro tak może krzyczeć, to nic poważnego się nie dzieje, ale wysyła karetkę. - Gdy ratownicy medyczni dotarli na miejsce, mieli ze sobą torbę medyczną i butlę z tlenem. Po podłączeniu niedającej już widocznych oznak życia pani Zofii do kardiomonitora, można było zobaczyć według słów męża zmarłej jedną kreskę.

Medycy stwierdzili, że kobieta jest martwa już od dawna. Byłem zdziwiony, bo przecież jeszcze kilka minut temu krzyczała do telefonu - powiedział zrozpaczony pan Stanisław. Niestety rozmowa telefoniczna, którą odbył dosłownie parę minut wcześniej, choć zapisana i według służb medycznych zabezpieczona, nie jest dostępna dla pana Stanisława, lecz tylko dla policji, prokuratury lub sądu. Bardzo ważne jest, aby nic "nagłego" się z tym nagraniem nie stało, gdyż jest to niezbity dowód na to, że kobieta jeszcze żyła, gdy jej mąż wzywał pogotowie.

Według ekspertów, ratownicy medyczni powinni natychmiast przystąpić do czynności reanimacyjnych, zamiast spacerkiem i bez pospiechu wkraczać do domu poszkodowanej i od razu stwierdzać zgon i to mający miejsce już dawno.

Co o tym sądzicie?

O tym się mówi: Najnowsze zdjęcie Tomasza Lisa zaniepokoiło jego fanów. Internauci nie kryją obaw o dziennikarza. O co chodzi

Zerknij tutaj: Kondolencje płyną z całej Polski. Odeszła znana reżyserka