Gdy tylko urodziła syna, zaczęła ronić łzy, słuchając opowieści sąsiadek o troskliwych mężach. Do Kasi przychodziła tylko jej matka.

Mama oczywiście wspierała córkę, ale nie mogła zastąpić silnego męskiego ramienia. Kobieta musiała stać się wsparciem dla młodej matki i jej nowo narodzonego wnuka, ponieważ nie było nikogo innego, na kim mogłaby polegać.

Kilka lat temu Kasia poznała Fiodora. Pomimo młodego wieku, weszła w dorosły związek. Chciała być u boku ukochanego do ostatniego tchu, ponieważ nigdy wcześniej nie miała chłopaka.

Poznali się przed Sylwestrem. Kasia jechała trolejbusem, a konduktor zrobił aferę, że nie ma drobnych. Nieznajomy pomógł jej.

- Teraz będziesz musiała się ze mną spotkać, aby uregulować dług — uśmiechnął się Fiodor.

Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Obsypywał ją komplementami i bardzo umiejętnie flirtował. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie był przyjezdnym. Przyjechał do miasta, w którym mieszkała Kasia, aby studiować w niepełnym wymiarze godzin.

Po kolejnej namiętnej nocy Kasia zapytała swojego kochanka:

- A jeśli zajdę w ciążę?

- To byłby dla mnie najlepszy prezent — powiedział radośnie Fiodor.

W ciągu zaledwie kilku tygodni Kasia zaczęła zauważać zmiany w swoim zdrowiu. A kiedy zrobiła test, wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Po tym, jak ginekolog potwierdził ciążę, Kasia postanowiła powiedzieć swojemu chłopakowi radosną nowinę.

- Przyjdę za dwa tygodnie. Jestem szczęśliwy! - powiedział Fiodor przez telefon.

Nigdy więcej się nie zobaczyli. Nie zadzwonił. Nie przychodził. Przestał odpowiadać na telefony Kasi. Do końca miała nadzieję, że jej ukochany wróci, nie mógł jej przecież oszukać. Niestety.

Wiedziała, że od mężczyzn można oczekiwać wszystkiego. Ale Fiodor taki nie był. Kasia nie szukała go, bo nie chciała się narzucać. Zabieg nie wchodził w grę — to było dziecko mężczyzny, którego kochała. A jej mama ją wspierała, bo sama też wychowywała Kasię bez męża.

Kasia chciała wymazać Fiodora z pamięci. Nadal go kochała, co tylko wzmagało tęsknotę w jej sercu. A kłopoty nie pomagały. I ten zgiełk. Tak bardzo brakowało jej ramienia i wsparcia w trudnych chwilach, kiedy miała ochotę rzucić wszystko w diabły.

Lata mijały. Kubuś był już w przedszkolu. Pewnego dnia Kasia pobiegła do biblioteki do swojej przyjaciółki, aby przygotować coś na poranek w przedszkolu. W jednej z gazet znalazła artykuł ze zdjęciem Fiodora. Dlaczego on tam był? Dlaczego akurat ta gazeta wpadła jej w ręce?

Jak się okazało, wtedy Fiodor zginął, ratując dzieci z pożaru. Stało się to kilka dni po tej fatalnej rozmowie telefonicznej.

- Kochany, przepraszam! - padło z ust Kasi.

Znalazła kontakty do rodziców Fiodora i napisała do nich list. Napisała, że teraz nie są sami — mają wnuka i synową, jeśli oczywiście go zaakceptują.