Specjalnie chciałam zrobić im niespodziankę, ponieważ mam jednopokojowe mieszkanie, które moja matka zapisała mi dziesięć lat temu, ale nigdy nic z nim nie zrobiłam, ponieważ specjalnie chciałam je podarować mojemu synowi.
Problem polegał na tym, że to mieszkanie znajdowało się na obrzeżach naszego miasta i było bardzo daleko ode mnie. W tym mieszkaniu było wiele PRL-owskich mebli, których nikt nie zmieniał od dwudziestu lat, ale mój syn powinien być szczęśliwy, że przynajmniej ma własne mieszkanie.
Teraz bardzo żałuję, że nie zatrzymałam tego mieszkania, bo nie mogłam nawet pomyśleć, w co mój syn i synowa mogliby je zamienić. Żona mojego syna natychmiast zdała sobie sprawę, że skoro jest to teraz ich wspólne mieszkanie, może tam robić, co chce, nie pytając nikogo o zgodę.
Kiedy zobaczyłam to mieszkanie sześć miesięcy później, kiedy wprowadzili się tam mój syn i synowa, od samego progu zrobiło mi się niedobrze. Nie rozumiem, jak można utrzymywać mieszkanie w takim stanie, żeby śmierdziało jak śmietnik, w którym mieszkają bezdomni.
- Ania, dlaczego nie posprzątacie? Nie możesz zostawić mieszkania w takim stanie, nie możesz czegoś zrobić? Widzę, że nie przyszłam z wizytą, a posprzątać!
- Nie martw się. To mój dom i ja zdecyduję, kiedy go posprzątam. Nie sądzę, żeby był wystarczająco brudny do sprzątania — powiedziała głośno Ania, której wyraźnie nie podobał się fakt, że zamierzam go posprzątać.
- Dlaczego chcesz wiedzieć, jak mieszkamy z mężem, to nasza sprawa i zabraniam ci przychodzić tu bez zaproszenia.
Byłam bardzo urażona tym, że moja synowa, którą zawsze kochałam i przez rok naszej znajomości nie powiedziałam na nią nawet słowa, a ona tak się do mnie odzywa.
Postanowiłam pójść do kuchni, aby zobaczyć, co się dzieje i po raz kolejny byłam zszokowana horrorem, jakim było całe mieszkanie. Ania nie miała ani jednego czystego kubka, wszystkie miały albo resztki herbaty na dnie, albo były już pokryte plamami z herbaty, która była tam tygodnie lub miesiące temu.
W końcu zdałam sobie sprawę, że nie ma sensu nic mówić Ani i pomyślałam o moim synu, który mógłby pomóc mi posprzątać mieszkanie. Ale on również odpowiedział mi, podobnie jak jego żona, że nie powinnam mu przeszkadzać i że gra na komputerze.
- Marcin, jeśli mi teraz nie pomożesz, będę na ciebie bardzo obrażona i nie pomogę ci więcej z pieniędzmi, więc wybieraj. Normalni ludzie nie żyją w takim bałaganie! - powiedziałam groźnie.
Mój syn był wściekły, ale mimo to pomógł mi wytrzeć podłogę, a ja w tym czasie posprzątałam kuchnię. W tym czasie Ania poszła do centrum handlowego i pomyślałam, że na pewno nie będzie walczyć o sprzątanie, które zorganizowaliśmy.
Ale wróciła w momencie, gdy myliśmy drzwi i zaczęła na mnie krzyczeć. Powiedziała, żebym nie sprzątała jej mieszkania bez pytania.
Tysiąc razy żałowałam, że to wszystko zorganizowałam, bo wydawało mi się, że moje bębenki nie wytrzymują jej krzyków, mimo że to tylko sprzątanie. Miałam tego dość, więc po rzuceniu szmaty i zebraniu swoich rzeczy, po prostu wyszłam.
Wcale nie chciałam kłócić się z synem, ale teraz wydaje mi się, że moje relacje z synową nigdy się nie poprawią.