Kiedy ich matka miała kłopoty, nie wymyśliła nic lepszego niż zrzucenie problemu na mnie. Wcześniej, gdy dawałam rady, by nie pogarszać sytuacji, nie słuchali mnie i nazywali obcą osobą, ale teraz stałam się członkiem rodziny.

Ale wcale nie jestem zadowolona z tego układu. Wraz z mężem i dwójką dzieci mieszkamy w moim dwupokojowym mieszkaniu, odziedziczonym w spadku.

Nasze małżeństwo ma piętnaście lat. Przez te lata z teściową niewiele się kontaktowałam. Nie chciała pomagać w wychowaniu moich dzieci. Dopiero gdy podrosły, zabierała je na weekendy do siebie, bo trzeba czasem od dzieci odpocząć.

Ale takie szczęście nie trwało długo. Pewnego dnia moja dwunastoletnia córka wróciła od babci i powiedziała, że więcej do niej nie pójdzie. W mieszkaniu jest taki smród, że nawet wszystkie jej ubrania śmierdzą.

Wszystko przez zwierzęta, których u teściowej mieszka ogromna ilość. Zawsze miała jednego kota. Potem zaczęła przygarniać koty i psy, dopóki nie znajdą nowego właściciela. Stopniowo zwierzęta zaczęły zostawać u niej, ponieważ nie jest łatwo znaleźć nowych właścicieli.

Nie mogła sobie pozwolić na wyrzucanie żywych stworzeń na ulicę. Teraz w jej mieszkaniu było 13 kotów i 2 psy. Oczywiście, nie chcesz przebywać w takim środowisku.

Mój syn przez jakiś czas chodził do domu babci, dopóki jeden ze zwierzaków go nie pogryzł. My sami nie mieliśmy ochoty odwiedzać naszej krewnej.

Przez dwa lata nie odwiedzaliśmy jej, jedynie mąż przelewał pieniądze na jej kartę. Pewnego dnia siostra męża zadzwoniła do mnie i zarzuciła nam, że nie pomagamy mamie. I w ogóle, zostawiliśmy ją samą, pozbawiając starszą osobę możliwości zobaczenia wnuków.

Próbowałam tłumaczyć, że rozmowa z teściową jest niemożliwa. Ile razy próbowaliśmy z nią rozmawiać, przekonać do rozstania ze zwierzętami, wszystko bezskutecznie.

Ale szwagierka mnie nie słuchała. Po naszej ostatniej rozmowie Kryśka postanowiła przyjechać z rodziną, aby rozwiązać problem.

Krewni nagle pojawili się przed naszymi drzwiami i poprosili o przenocowanie, ponieważ nie mogli zostać w mieszkaniu jej matki. Usiedliśmy i omówiliśmy sytuację.

Zasugerowałam umieszczenie teściowej w ośrodku. Oczywiście odmówiła i poczuła się urażona.

Szwagierka zaatakowała mnie oskarżeniami, że śmiem obrażać ich matkę. Powiedziała, że w ogóle nie powinnam się wtrącać ze swoimi radami, nie jestem rodziną.

Potem zdecydowała, że ona i jej brat będą wysyłać pieniądze ich matce, a ja powinnam odwiedzać ją kilka razy w tygodniu. Dała mi instrukcje i poszła.

Byłam bardzo oburzona taką postawą szwagierki. Dlaczego miałabym opiekować się teściową zamiast jej własnych dzieci? Mój mąż nic nie odpowiedział na moje oburzenie.

Kilka razy próbowałam odwiedzić jego matkę, ale nie chciała mnie wpuścić. Widziała przez wizjer, że to ja i nie otwierała. W końcu nerwy sąsiadów puściły i wspólnie wezwali karetkę i policję. Moja teściowa trafiła do ośrodka opiekuńczego. Zwierzęta musieliśmy oddać do schroniska.

Mieszkanie zostało posprzątane, dokonano nawet kosmetycznych napraw. Teraz pytanie brzmiało, kto zajmie się matką po powrocie do domu.

Oczywiście Kryśka zrzuciła to na moje barki. Przecież ona ma dziecko. Ja też mam dziecko, nawet dwójkę, a przecież mamy takie samo mieszkanie, dwupokojowe.

Próbowałam wytłumaczyć mężowi, że będę musiała odejść z pracy, żeby zająć się jego matką, że nie mamy dokąd przenieść dzieci. Zasugerowałam zatrudnienie opiekunki, ale moja szwagierka jest temu przeciwna.

Nie zostawi swojej matki obcej osobie. Więc nie jestem już obca???

Musiałam postawić męża przed faktem dokonanym: albo opiekunka, albo placówka opiekuńcza, albo niech sam mieszka z matką. Ona nie przyjdzie do mojego domu. Wcześniej mnie nie słuchali, więc teraz sami muszą zdecydować.