Uczyłam ją, karmiłam, wychowywałam, a potem zostałam sama. Zdaję sobie sprawę, że to może być niegrzeczne, ale one nie rozumieją tego w inny sposób, wspinają mi się na szyję.

Nie zamierzam nosić mojej córki na plecach na starość, niech sama sobie radzi — mówi Anna swojej przyjaciółce.

"Nie mogłam tego zrobić... Kiedy moja córka opuściła nas po ślubie, czułam się taka smutna. Jakby wyrwano mi kawałek serca! Pocieszam się, że zięć jest dobry i w każdej chwili ją przygarniemy.

Bez względu na to, jak potoczy się życie, zawsze będziemy ją rozumieć i wspierać. Ona wie, że rodzice są po jej stronie.

Mąż zabrania nawet przestawiać rzeczy w pokoju córki. Wciąż myśli, że wyjechała w interesach i wkrótce wróci" — mówi.

"Nie powinnaś tego robić! Nie ma co uciekać do rodziców, trzeba budować własne życie. Niech nauczy się samodzielnie rozwiązywać problemy i pokonywać trudności, zamiast polegać na mamie i tacie. Zepsułaś ją, będziesz później płakać!"

Przypadkiem podsłuchałam rozmowę tych kobiet. Siedziałyśmy przy sąsiednich stolikach w kawiarni, więc słyszałam wszystko ze szczegółami.

"Powiedzieliśmy naszej córce, że po ślubie ma sobie radzić. Zgodnie z prawem, rodzice muszą utrzymywać swoje dzieci do 18 roku życia, więc wypełniliśmy naszą misję.

Gośka trochę się obraziła, ale my też chcemy żyć dla siebie. Chcę zobaczyć świat, wyjechać z mężem na wakacje, kupić bilet okresowy do teatru... Lata uciekają!"

"Jak możesz to robić? W życiu zdarzają się różne rzeczy. A jeśli się rozwiedzie? Dokąd pójdzie? Dlaczego trzymasz się prawa? Czy nie boli cię jej serce? Nie wierzę, że odesłałabyś Gosię, gdyby chciała wrócić."

"Sześć miesięcy temu przyszła z dzieckiem i walizką, cała zapłakana i przygnębiona. Zaczęła płakać i mówić, że zamierza się rozwieść."

"Czy to prawda? Dlaczego się pokłócili?"

"Bo jest bezużyteczna! Nie może zdobyć wystarczającej ilości pieniędzy! Dlatego się pokłócili. Jest impulsywną dziewczyną, od razu zaczęła mówić o rozwodzie."

"I jak to się skończyło?"

"Zięć zabrał jej wszystkie karty i powiedział, że sam będzie robił zakupy. I zapłaci za media, i kupi artykuły spożywcze, i wszystko inne, za co trzeba będzie zapłacić.

Zagroził, że nie da jej ani grosza. Nie doceniła tej kary, chwyciła torby i pobiegła do mnie."

"To nie jej wina, że jest na urlopie macierzyńskim, nie jest przyzwyczajona do życia bez własnych dochodów."

"Nie wtrącam się w ich życie, niech sami sobie radzą."

"Och, nie wiem, jak możesz traktować swoje dziecko z takim lekceważeniem. Zostawił ją bez pieniędzy, a co jeśli będzie potrzebowała pilnej wizyty u lekarza? Też bym uciekła od takiego męża!"

"Przesadzasz! Jak nie umie zarządzać pieniędzmi, to niech siedzi na zero."

"Nawet nie mam słów, żeby ci odpowiedzieć..."

"Najważniejsze, że Gośka mnie zrozumiała. Ma dach nad głową, ma co jeść, mąż jej nie krzywdzi, więc po co przybiegać do mnie?

Powinna się modlić o tak dobrego męża, a nie okazywać swój temperament. Jeśli chce się rozwieść, nie przyjmę jej. Wyobrażasz sobie, jak będziemy mieszkać we czwórkę w dwupokojowym mieszkaniu?"

"Więc odeszła?"

"Tak. Ja i mój mąż zapłaciliśmy jej za taksówkę, to wszystko. Teraz mieszkają razem. Gdyby nie my, rodzina byłaby rozbita. Mój wnuk ma dopiero sześć miesięcy, musi się z tym pogodzić."

"Prawdopodobnie jest trochę prawdy w tym, co mówisz, ale nie mogłabym tego zrobić..."

Panie rozmawiały o tym przez długi czas, a ja myślałam o swoim. Czy wsparcie rodziców to rzeczywiście rozpieszczanie?

Uważam, że dorosłe dziecko może liczyć na wsparcie rodziców i nie ma w tym nic wstydliwego. Jeśli każdy dba o siebie, to co stanie się ze światem?