Andrzej i ja poznaliśmy się pięć lat temu. Studiowaliśmy razem na uniwersytecie. Przyjaciele ostrzegali mnie, że dzięki moim wysiłkom nasze małżeństwo nie przetrwa długo.


Ale różowe okulary szczęścia oślepiły głupią i młodą dziewczynę. Moja ślepa miłość zaczęła nieco przygasać po urodzeniu syna.


Okazało się, że byliśmy zbyt naiwni i młodzi, żeby zostać rodzicami.


Posiadanie dziecka nie zmieniło nastawienia mojego męża, ale otworzyło mi oczy na prawdę. Podczas gdy mój charyzmatyczny muzyk zniknął w poszukiwaniu inspiracji, cały ciężar macierzyństwa spadł na mnie.


Opiekowałam się synkiem cały dzień i noc. A kiedy dziecko zasnęło, szybko zabierałam się do prania, gotowania i sprzątania. Po prostu nie było wystarczająco dużo czasu, aby się porządnie umyć.


Andrzej nie miał ochoty mi pomagać. Kiedy byłam w ciąży, mój mąż miał piękne sny o idealnym życiu rodzinnym. Powiedział, że nie może się doczekać tego ważnego momentu, kiedy w końcu zostanie ojcem.


Układał plany na naszą przyszłość i dedykował piosenki swojemu synowi. Ale nasz tata nie był gotowy na to, że dziecko nie było lalką.


Krzyki dziecka uniemożliwiały mu pracę, więc gdy tylko było to możliwe, wychodził z domu, aby „zaczerpnąć powietrza”.


Nie widziałam sensu w kłótni. Chciałam, żeby mój mąż zrozumiał, jak trudno jest mieć dziecko. Czekałam, aż przywyknie do nowych obowiązków i zacznie mi pomagać.
Jednak nagle nastąpił koniec...


Kiedy mój mąż brał prysznic, ktoś do niego napisał. Czekaliśmy tylko na wiadomość od fachowca od mebli. Biorę telefon męża i wszystko w środku się kończy.


„Lucynka” pisze, że dzisiaj czeka z obiadem i będzie w pięknej bieliźnie. Przewinęłam czat. I są pikantne zdjęcia dziewczyny i wiersze ze słowami gorącej miłości od mojego Andrzeja.


Nie mogłam w tym momencie płakać, ani nawet powiedzieć mężowi prosto w twarz, że wiem o jego romansie. Byłam tak zmęczona ciągłym przebywaniem przy małym dziecku, że po prostu nie miałam już siły na zazdrość i skandale.


W milczeniu zebrałam swoje rzeczy, nakarmiłam i ubrała dziecko i poszłam do matki. W tym czasie mój mąż świetnie się bawił z kochanką.


Oczywiście moja historia z mężem nie zakończyła się na jednej rozmowie. Trzymał mnie na emocjonalnym rollercoasterze przez długi czas, próbując mnie odzyskać. Ale nie wiem dlaczego.


Prawdopodobnie nigdy tak naprawdę nie kochał ani mnie, ani swojego syna. A teściowa dzwoniła regularnie, albo błagając o przebaczenie nieszczęsnemu synowi, albo strasznie przeklinając, że zrujnowałam mu życie.


W końcu rozwiedliśmy się. Czasami Andrzej daje nawet pieniądze swojemu synowi. Moje życie poprawiło się dzięki wsparciu moich rodziców i przyjaciół, którzy chętnie pomagają przy dziecku.


Chciałbym tylko powiedzieć, że miłość i duma mogą istnieć. Nawet powinny. Trzeba po prostu być z odpowiednią osobą.