Dzieci za granicą, nikt jej nie odwiedzał. Kiedy widziałam, jak dźwiga zakupy albo stoi godzinami na ławce przed blokiem, serce mi się krajało.

– Pani Zosiu, niech pani da, pomogę – mówiłam. – Po co się tak męczyć?

– Oj, dziecko, jesteś jak anioł – odpowiadała wtedy, a ja wierzyłam w każde słowo.

Gotowałam jej obiady, sprzątałam, czasem nawet zapraszałam na herbatę. Myślałam, że zyskałam jej wdzięczność i choćby namiastkę przyjaźni.

Pewnego dnia na klatce spotkałam Halinę z parteru. Spojrzała na mnie chłodno.

– Ty się lepiej w oczy ludziom nie pokazuj – rzuciła.

– Co? – zdziwiłam się. – O co chodzi?

– Udajesz świętą, a starszej kobiecie kieszeń czyścisz? Fuj!

Zatkało mnie.

Kilka godzin później poszłam do sklepu osiedlowego. Kasjerka podała mi resztę i powiedziała cicho:


– Lepiej niech pani odda, co wzięła, bo wstyd…

– Ale ja nic nie wzięłam! – wyrwało mi się z ust.

Za plecami usłyszałam syk sąsiadki:


– Pewnie teraz się wypiera.

Dopiero następnego dnia usłyszałam całą wersję. Starsza sąsiadka rozpuściła po osiedlu, że podkradam jej pieniądze i wynoszę jedzenie z lodówki. Że niby pod pretekstem pomocy okradam ją, kiedy tylko mam okazję.

Złapałam ją na klatce.

– Pani Zosiu! – zawołałam drżącym głosem. – Dlaczego pani takie rzeczy mówi?!

Uniknęła mojego wzroku.


– Ja nic nie powiedziałam, ludzie sami widzą… – mruknęła.

– Sama widziałam? – podniosłam głos. – Gotowałam dla pani, sprzątałam, dźwigałam zakupy! A teraz wszyscy mają mnie za złodziejkę!

Machnęła tylko ręką.


– Nie drzyj się, dziewczyno. Jakbyś była porządna, to nikt by takich rzeczy nie gadał.

Wieczorem mąż spojrzał na mnie niepewnie.


– Kochanie… a może ona coś źle zrozumiała?

– Naprawdę myślisz, że mogłabym?! – krzyknęłam przez łzy. – Poświęciłam jej tyle serca, a teraz wszyscy plują mi w twarz.

Od tamtej pory nie noszę jej zakupów, nie gotuję, nie zapraszam. Omijam ją szerokim łukiem. Ale plotka już swoje zrobiła – sąsiedzi szepczą za plecami, a ja czuję na sobie ich spojrzenia.

Pomagałam, bo wierzyłam, że dobro wraca. Teraz wiem, że czasem dobro zamienia się w największą broń przeciwko nam.