Samolot linii American Airlines, gotowy do rutynowego lotu do Miami, nagle stanął w ogniu tuż przed startem. Z wnętrza maszyny zaczęły wydobywać się płomienie i gęsty dym. Gdy rozległy się syreny, a załoga rozpoczęła ewakuację – rozpoczął się prawdziwy wyścig z czasem. Na pokładzie znajdowały się 173 osoby. Tylko jedna została ranna. Dzięki błyskawicznej reakcji nie doszło do tragedii.
Do dramatycznego incydentu doszło w niedzielne popołudnie, 27 lipca. Boeing 737 MAX 8 podczas przyspieszania do startu zaczął tracić kontrolę – z podwozia wydobyły się iskry, a chwilę później ogień. W mgnieniu oka personel pokładowy uruchomił zjeżdżalnie awaryjne i zarządził natychmiastową ewakuację. Pasażerowie opuszczali samolot w pośpiechu i panice – jednocześnie próbując uciec przed dymem, który wypełniał wnętrze kabiny.
Nagranie wykonane przez jednego z pasażerów trafiło do sieci – pokazuje ono moment ewakuacji, dramatyczne okrzyki, uciekających ludzi oraz unoszące się nad maszyną kłęby czarnego dymu.
Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) potwierdziła, że przyczyną zdarzenia było prawdopodobnie uszkodzenie opony, które doprowadziło do przegrzania hamulców i zwarcia. To wywołało pożar w tylnej części samolotu, zanim maszyna zdążyła się wzbić w powietrze.
– Załoga zgłosiła możliwy incydent z podwoziem podczas procedury startu – przekazała FAA w oficjalnym komunikacie.
Na szczęście ogień został szybko ugaszony przez służby lotniskowe. Tylko jedna osoba została przewieziona do szpitala z lekkimi obrażeniami. Pozostałych pasażerów skierowano do terminalu.
Jak poinformował serwis FlightAware, który monitoruje ruch lotniczy, incydent wywołał spore zakłócenia w ruchu. Do wieczora opóźnionych zostało ponad 300 lotów, a część rejsów musiała zostać przekierowana. Lotnisko przez kilka godzin pracowało w trybie awaryjnym.
Śledztwo w sprawie zdarzenia prowadzi FAA. Sprawdzany jest stan techniczny maszyny, procedury serwisowe oraz zachowanie systemów bezpieczeństwa. Samolot, który uległ awarii, to boeing 737 MAX 8 – model, który w przeszłości był już obiektem kontrowersji i globalnych uziemień po dwóch tragicznych katastrofach.
Wszystko wskazuje na to, że szybka i profesjonalna reakcja załogi zapobiegła ogromnej tragedii. Gdyby ogień pojawił się w powietrzu lub w pełnej fazie startu, skutki mogłyby być nieodwracalne.
– W takich chwilach najważniejsza jest opanowana, spokojna reakcja załogi – i tak właśnie się stało. To dzięki nim ci ludzie żyją – powiedział jeden z ekspertów lotniczych cytowany przez lokalne media.