Prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że chce trwale zakotwiczyć w konstytucji obowiązek przeznaczania minimum 4% produktu krajowego brutto na obronność. To nie tylko inicjatywa legislacyjna – to polityczne przesłanie o odpowiedzialności, determinacji i przygotowaniu Polski na niepewne czasy.
Prezydent podkreślił, że propozycja ta to jego ostatnie, najważniejsze zobowiązanie w roli zwierzchnika Sił Zbrojnych. – Nie zostawiam tego przyszłości. Wpisuję to jako obowiązek – mówił, odnosząc się do swojej kończącej się kadencji. Projekt ustawy trafił do Sejmu już kilka miesięcy temu, ale w obliczu aktualnych wydarzeń międzynarodowych zyskuje nowy kontekst.
Na marginesie szczytu, podczas którego sojusznicy z NATO zgodzili się na wspólny cel 5% PKB na bezpieczeństwo do 2035 roku, polska inicjatywa jawi się jako wyprzedzający krok. Choć zakłada niższy odsetek, jest znacznie bardziej ambitna w jednym aspekcie – Polska chce ten wydatek zakodować w samej konstytucji. To rozwiązanie bez precedensu w regionie.
Prezydent nie ukrywa, że liczy się z ryzykiem politycznym. Taka zmiana wymaga szerokiego konsensusu: większości dwóch trzecich w Sejmie oraz poparcia w Senacie. Przy obecnym układzie sił parlamentarnej arytmetyki może to być trudne, a nawet niemożliwe. Jednak sam fakt podjęcia takiej próby ma swoje znaczenie – to próba zapisania trwałej doktryny bezpieczeństwa ponad partyjnymi sporami.
Wpisanie minimalnego poziomu wydatków obronnych do konstytucji to coś więcej niż finansowy obowiązek. To budowa trwałego filaru odporności państwa, niezależnego od cykli wyborczych czy bieżących kryzysów. Taki przepis mógłby uniemożliwić przyszłym rządom redukcję budżetu obronnego w imię innych priorytetów, nawet pod presją ekonomiczną.
Z punktu widzenia geopolityki Polska wysyła ważny sygnał: kraj na wschodniej flance NATO nie zamierza spekulować na temat obronności. Chce ją systemowo i nieodwołalnie zabezpieczyć. To deklaracja nie tylko wobec sojuszników, ale i potencjalnych przeciwników.
Symboliczny, ale też praktyczny wymiar tej zmiany mógłby zdefiniować politykę obronną Polski na dekady. Konstytucja, jako dokument o najwyższej randze prawnej, staje się tu tarczą – nie tylko literalną, ale też strategiczną. W świecie, gdzie stabilność stała się towarem deficytowym, takie decyzje zyskują nową wagę.