Gdy wydawało się, że w obliczu tak wielkiego dramatu nie ma miejsca na spory, niespodziewane słowa duchownego podczas pogrzebu stały się początkiem nowej, bolesnej debaty.
Do tragedii doszło 3 kwietnia. Dziewczynka została znaleziona martwa na terenie posesji, na której mieszkała. Wstępne ustalenia wskazują, że w chwili śmierci mogła brać udział w jednym z niebezpiecznych wyzwań internetowych. Brak śladów udziału osób trzecich tylko potwierdził, że prawdopodobnie był to tragiczny wypadek.
Zaledwie dwa dni później, 5 kwietnia, w kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny odbyła się msza pogrzebowa. Miała być chwilą refleksji, otuchy i wsparcia. Jednak kazanie wygłoszone przez księdza Virginijusa Kazaitisa wzbudziło kontrowersje, które wybrzmiały szeroko poza murami świątyni.
Duchowny, zamiast skupić się na cierpieniu i stracie, odniósł się do sytuacji rodzinnej zmarłej. Wspomniał o braku ślubu kościelnego rodziców dziewczynki, co — według jego słów — miało mieć wpływ na los dziecka. „Życie bez sakramentu małżeństwa to droga prowadząca donikąd. Możemy ściągnąć milion takich nieszczęść” — cytowały kazanie lokalne media. Słowa padły w chwili, gdy rodzice 11-latki pogrążeni byli w żałobie.
Internauci oraz część wiernych obecnych na mszy wyraziła głęboki sprzeciw wobec tonu homilii. Zdaniem wielu, była to nie tylko niestosowna, ale wręcz krzywdząca wypowiedź. Zamiast ukojenia, rodzina otrzymała publiczną ocenę swojego życia prywatnego. Głos w sprawie zabrali także publicyści i komentatorzy, którzy zaznaczają, że rola duchownego w takim momencie powinna polegać na dawaniu wsparcia, a nie moralizowaniu.
Ksiądz Kazaitis nie wycofał się ze swoich słów. W rozmowie z dziennikarzami podkreślił, że jego kazanie miało zachęcać do refleksji nad duchowymi wyborami. Jak stwierdził: „To był przekaz zgodny z nauką Kościoła”.
Tymczasem śledczy kontynuują badanie sprawy. Śmierć 11-letniej dziewczynki została zakwalifikowana jako tragiczny wypadek. Coraz więcej wskazuje na to, że była ofiarą niebezpiecznego „wyzwania” rozprzestrzeniającego się w mediach społecznościowych. Eksperci alarmują, że podobne zabawy, popularne wśród dzieci, mogą mieć śmiertelne skutki — zwłaszcza jeśli dorośli nie są świadomi zagrożeń czyhających w sieci.