Wśród tłumu żałobników uwagę przykuwała postać prezesa PiS. Przybył wcześniej niż inni, ubrany w skromną, czarną marynarkę i płaszcz, pogrążony w ciszy i zadumie. Gdy zabrał głos, nikt nie miał wątpliwości – to nie była polityczna mowa. To było pożegnanie człowieka, który stracił kogoś bliskiego, niemal rodzinę.

– Nie potrafię o niej mówić bez bólu – wyznał ze wzruszeniem Kaczyński, nie próbując nawet ukryć emocji.

Barbara Skrzypek przez ponad trzy dekady była nie tylko jego prawą ręką, ale i cichą siłą zaplecza partii. Zajmowała się organizacją, była mistrzynią porządku, spokoju i lojalności. Jarosław Kaczyński przyznał, że jej czujność i intuicja nie raz miały wpływ na przyszłość wielu polityków.

– Była matką niejednej kariery – podkreślał. – Zwracała mi uwagę na ludzi, których ja nie dostrzegałem. Dzięki niej kilku dziś jest wiceprezesami PiS.

Prezes Prawa i Sprawiedliwości mówił o Skrzypek z niezwykłą czułością. Nazywał ją damą – nie w potocznym, lecz najgłębszym znaczeniu tego słowa. Była elegancka, zdyscyplinowana, pełna kultury. A przy tym silna i wytrwała.

– Była niezwykle pracowita, ale też bardzo dzielna. Miała trudne życie, a mimo to zawsze była gotowa pomagać innym.

Słowa prezesa, który nieczęsto pozwala sobie na tak osobiste wyznania, poruszyły zebranych. Mówił też o swojej winie – o tym, że namawiał Barbarę do konsultacji lekarskiej, ale jej nie przekonał.

– Wierzyła, że będzie dobrze. Nigdy sobie nie wybaczę, że nie potrafiłem jej nakłonić, by poszła do lekarza.

Wśród żałobników znaleźli się prezydent Andrzej Duda, były premier Mateusz Morawiecki, wielu posłów i senatorów PiS, mieszkańcy Gorlic, a także przyjaciele i rodzina zmarłej.

Nie było polityki. Były kwiaty, łzy i wspomnienia o kobiecie, która przez dziesięciolecia pozostawała w cieniu, ale dla wielu była filarem.

W tej jednej chwili wszystko inne przestało się liczyć. Przemówił nie lider partii, ale człowiek, który żegnał kogoś, kto był obok przez pół życia. Intymnie. Prawdziwie. Z bólem.