Nigdy nie podejrzewałam, że mój ojciec miał jakieś tajemnice.

Był człowiekiem surowym, ale sprawiedliwym. Troszczył się o mnie i mamę, zapewniał nam wszystko, na co było go stać. Byliśmy normalną rodziną. Tak przynajmniej myślałam.

Dopóki nie umarł.

Zaczęło się od telefonu od notariusza.

— Pani ojciec zostawił testament — powiedział oficjalnym tonem.

Nie spodziewałam się niespodzianek. Dom, ziemia, oszczędności – wszystko miało należeć do mnie i mamy.

Ale kiedy weszłam do kancelarii, na krześle naprzeciwko mnie siedział obcy mężczyzna.

— Kim pan jest? — zapytałam, zdziwiona.

Spojrzał na mnie bez cienia emocji.

— Jestem synem waszego ojca.

Serce mi zamarło.

— Co?

— Nazywam się Krzysztof. Mam prawo do połowy spadku.

Spojrzałam na notariusza, szukając wyjaśnienia.

— Pani ojciec miał drugą rodzinę — powiedział cicho. — Krzysztof jest jego synem.

Nie mogłam oddychać.

Druga rodzina.

Całe życie żyłam w kłamstwie.

Po spotkaniu mama przyznała się, że wiedziała.

— Chciałam cię chronić — powiedziała ze łzami w oczach. — Myślałam, że to minie, że to tylko przelotny romans…

Ale nie minęło.

Przez lata ojciec prowadził podwójne życie. Kochankę, dziecko, inną rzeczywistość, której nigdy nie miałam poznać.

A teraz ten obcy człowiek siedział przede mną i żądał połowy spadku, jakbyśmy byli rodziną.

— To było moje życie! — krzyknęłam, kiedy spotkaliśmy się kolejny raz. — To mój dom!

— Nasz dom — poprawił mnie spokojnie.

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

— Nie znasz mnie.

— Nie miałem szansy cię poznać — odparł. — Tak samo jak ty mnie. Ale to nie zmienia faktu, że jesteśmy rodzeństwem.

Rodzeństwem.

To słowo brzmiało jak cios.

Nie chciałam mu nic dawać.

Nie chciałam uznać jego istnienia.

Ale prawo było po jego stronie.

Mój ojciec zadbał o to, żeby jego tajemnica wyszła na jaw dopiero po jego śmierci.

Zostawił po sobie dom podzielony na pół.

I dwoje dzieci, które nigdy nie powinny się spotkać.