Od kilku miesięcy czułam, że coś jest nie tak.
Mój mąż, Marcin, zaczął później wracać do domu. Jego telefon zawsze był wyciszony, a gdy ktoś dzwonił, wychodził do drugiego pokoju. Przestał patrzeć mi w oczy, jego pocałunki stały się mechaniczne, jakby całował nie mnie, a obowiązek.
Zaczęłam obserwować.
Koszule pachniały obcymi perfumami. Na tylnej kanapie samochodu znalazłam długi blond włos, choć ja sama miałam krótkie, ciemne włosy.
Zaczęłam się bać.
Zdradza mnie.
Byłam tego pewna.
W tamten piątek powiedział, że jedzie na delegację.
— Wracam w niedzielę wieczorem — oznajmił, nie patrząc mi w oczy.
Kiwnęłam głową, choć czułam, że serce mi wali.
Kiedy wyszedł, postanowiłam działać.
Zawsze mówił mi, gdzie ma spotkania, gdzie nocuje. Tym razem miał jechać do hotelu pod miastem.
Postanowiłam to sprawdzić.
Stanęłam na parkingu przed hotelem, skryta w cieniu, czekając.
I wtedy go zobaczyłam.
Ale nie był z kobietą.
Był z chłopcem.
Siedział na ławce naprzeciwko hotelu i rozmawiał z nim, ściskając jego małe dłonie.
Chłopiec mógł mieć może pięć, może sześć lat.
I miał dokładnie te same oczy co mój mąż.
Poczułam, jak robi mi się słabo.
To był jego syn.
Nie romans.
Nie przelotna zdrada.
Drugie życie.
Dziecko, które ukrywał przez lata.
Gdy wrócił do domu w niedzielę wieczorem, czekałam na niego w salonie.
— Kim on jest? — zapytałam cicho.
Zatrzymał się w progu. Jego twarz pobladła.
— Nie wiem, o czym mówisz.
Wstałam powoli i rzuciłam mu w twarz zdjęcie, które zrobiłam. On i ten chłopiec. Jego syn.
Marcin opuścił ramiona, jakby nagle opadła z niego cała siła.
— Anka, ja…
— Jak długo?
Zamknął oczy.
— Sześć lat.
Zachłysnęłam się powietrzem.
— Sześć lat?!
— Nie chciałem cię ranić…
— Nie chciałeś mnie ranić?! — krzyknęłam, podchodząc do niego bliżej. — Przez sześć lat żyłeś podwójnym życiem! Ukrywałeś przede mną syna!
Złapałam się za głowę, czując, że cały świat wali mi się na głowę.
— Kim jest jego matka?
Nie odpowiedział od razu.
— Była miłością mojego życia — powiedział w końcu cicho. — Ale nigdy jej nie wybrałem.
Serce mi stanęło.
Byłam jego żoną, ale nie byłam tą, którą kochał.
Byłam tylko jego bezpiecznym wyborem.
Tej nocy nie spałam.
A następnego dnia, zanim wyszedł do pracy, spojrzałam mu prosto w oczy.
— Pakuj się.
— Anka, nie rób tego…
— Nie zrobiłeś tego sześć lat temu, więc ja zrobię to teraz.
Wyszedł bez słowa.
A ja zostałam.
Sama.
Z życiem, które okazało się kłamstwem.